Coraz więcej Rosjan protestuje na ulicach przeciw układowi, którego twarzą jest Władimir Putin. Dla nich Rosja stała się krajem, który trzyma w garści "kasta ludzi w mundurach" wyzyskujących państwo i eliminująca tych, którzy odważą się sprzeciwić. Symbolem dla wielu protestujących jest adwokat Siergiej Magnicki, który dwa lata temu zmarł w więziennej celi, ponieważ odmówiono mu pomocy lekarskiej. Do dzisiaj nie ustalono winnych tej śmierci.
Podczas protestów ulicznych, które wybuchły po grudniowych wyborach do Dumy, niektórzy trzymali transparenty z zdjęciem Magnickiego. Jego postać staje się synonimem walki z układem "siłowników", czyli byłych pracowników służb specjalnych ZSRR i obecnych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, którzy mają teraz być faktyczną władzą w Rosji.
Śmierć za sprawę
Magnicki był adwokatem, który współpracował z funduszem inwestycyjnym Hermitage, który miał zarabiać wielkie pieniądze na współpracy z obozem władzy. W 2005 roku szef funduszu William Browder z przyjaciela Kremla stał się nagle jego wrogiem. Biura Hermitage i współpracujących firm stały się obiektem nalotów ówczesnej milicji i służb podatkowych. Szybkie śledztwo wykazało, że fundusz jest winny państwu 5,5 miliarda rubli (około 230 milionów dolarów).
Magnicki jako prawnik dokładnie śledził całe dochodzenie w sprawie Hermitage i zdobył dowody, które miały jasno wskazywać, że zostało ono sfingowane od początku do końca, a na wszystkim wzbogacili się "siłownicy". Prawnik nie zamierzał milczeć i to sprowadziło na niego śmierć.
W 2008 roku trafił do aresztu. Jak mówi Dmitrij Charitonow, adwokat i przyjaciel Magnickiego, przetrzymywano go w "strasznych warunkach". Po roku rosyjskiego aresztu zmarł. Służby więzienne miały mu odmówić pomocy lekarza, o ile nie zgodzi się milczeć.
Sprawa władzy
Do dzisiaj, pomimo oficjalnego śledztwa, nie wskazano winnych. Służby nie czują się winne. - 99 procent osób, które znajduje się w aresztach twierdzi, że są ciężko chore i symulują. Nie było podstaw, żeby Magnickiego zwolnić z aresztu, bo nie złożono odpowiedniego dokumentu - mówi Oleg Silczenko, oficer departamentu śledczego MSW.
Zdaniem obrońców praw człowieka, w sprawę Magnitskiego są uwikłani ludzie władzy, którzy pilnują, aby prawda nie wyszła na jaw. - Ja myślę, że prawdziwych sprawców chronią potężni i wpływowi ludzie - mówi Walerij Borszcziow, szef niezależnej komisji obrońców praw człowieka. - Ludzie w mundurach stali się potężną kastą, która wykorzystuje stanowiska do zaspokojenia swojej chorobliwej chciwości. Ci ludzie są poza kontrolą - twierdzi Kirił Kabanow z rosyjskiego Narodowego Komitetu Antykorupcyjnego.
Źródło: Fakty TVN