Tureckie wojsko zauważyło izraelski bezzałogowy samolot zwiadowczy nad bazą na południu kraju - podaje turecka gazeta "Taraf Daily". Maszyna miała zostać namierzona i przechwycona przez dwa F-16, ale dowództwo nie zezwoliło na zestrzelenie. Gazeta nie wyjaśniła, skąd pewność, że był to dron izraelski, skoro Turcja zakupiła partię identycznych bezzałogowych samolotów właśnie od Izraela.
Do incydentu miało dojść nad bazą mieszczącą dowództwo tureckiej 14-tej brygady w dystrykcie Hatay Kirikhan na południu kraju przy granicy z Syrią. Jak podaje gazeta, jeden z oficerów miał dostrzec drona na niebie nad baterią radarów i wyrzutni rakiet przeciwlotniczych.
Niezidentyfikowana maszyna miała się utrzymywać na bazą przez około cztery godziny. Gazeta twierdzi, że tureccy żołnierze opuścili swoje stanowiska i przeszli do schronów w oczekiwaniu na ewentualny atak.
Dron miał być śledzony przez radar a baterie rakiet przeciwlotniczych czekały na rozkaz zestrzelenia potencjalnego intruza. Ten jednak nie padł i samolot odleciał poza zasięg rakiet 14-tej brygady. "Taraf Daily" dodaje, że tajemniczy dron był także śledzony przez jedno z centrów kontroli przestrzeni powietrznej. Po naciskach ze strony dowództwa brygady w Hatay, kontrolerzy mieli wysłać na przechwycenie dwa F-16, które namierzyły intruza, ale również nie trzymały rozkazu otwarcia ognia.
Swój czy wróg?
Wydarzenie relacjonuje kilka tureckich gazet, a za nimi izraelskie media. W żadnym materiale nie pojawia się jednak oficjalny komentarz tureckiego wojska. Cała sprawa jest z co najmniej dwóch względów podejrzana. Po pierwsze, turecka gazeta twierdzi, iż drona zauważył gołym okiem żołnierz na ziemi. Jeśli jest to prawda, byłby to niezwykły wyczyn wymagający sokolego wzroku, ponieważ drony operują zazwyczaj na dużej wysokości i są relatywnie małe. Ich zauważenie z ziemi jest bardzo trudne.
Na dodatek media podają jako pewnik, że był to izraelski IAI Heron (który lata na pułapie 10 km), pomimo tego, że śledziły go jedynie radary, a F-16 miały się do niego nie zbliżyć celem identyfikacji. Być może był to turecki Heron, których 10 zakupiono w 2004 roku. Może właśnie dlatego nie padł rozkaz zestrzelenia drona.
Jednak tureckie media bez wątpliwości oznajmiły, że była to maszyna izraelska. Jest to zapewne skutek wzrostu niechęci w relacjach pomiędzy Turcją i Izraelem, które w ostatnich latach od bliskiego sojuszu wojskowego zmieniły się w otwartą wrogość.
Źródło: israelhayom.com, todayszaman.com
Źródło zdjęcia głównego: USAF