Pięć lat temu na kijowskim Majdanie wspólnie podnosili ręce w geście zwycięstwa. Dziś rocznicę "pomarańczowej rewolucji" obchodzili oddzielnie. Ale zarówno Wiktor Juszczenko jak i Julia Tymoszenko nie uważają jej za straconą szansę Ukrainy.
- To święty dla mego narodu dzień: jesteśmy wolni. Naszej wolności nikt nam nie podarował. Dzisiaj musimy odpowiedzieć sobie na kolejne pytanie: czy jesteśmy wielkim państwem, czy wielkim satelitą. Nasza droga do wolności dopiero się rozpoczęła -
To święty dla mego narodu dzień: jesteśmy wolni. Naszej wolności nikt nam nie podarował. Dzisiaj musimy odpowiedzieć sobie na kolejne pytanie: czy jesteśmy wielkim państwem, czy wielkim satelitą. Nasza droga do wolności dopiero się rozpoczęła Wiktor Juszczenko
Dom ten znajduje się nieopodal centralnego placu Kijowa, Majdanu Niepodległości. To właśnie na nim w listopadzie 2004 r. rozbito namioty, których mieszkańcy przez 17 zimnych, jesiennych dni popierali kandydaturę Juszczenki na prezydenta, zagrzewani do walki przez obecną premier Tymoszenko.
- Jestem przekonana: Majdan nie poszedł na marne. (...) Ludzie nie stali na nim ani za Juszczenkę, ani za [jego rywala w wyborach 2004 r., byłego premiera Wiktora - red.] Janukowycza. Ludzie stali tam, broniąc siebie samych i broniąc Ukrainy - powiedziała z kolei Tymoszenko w przemówieniu, transmitowanym w tym samym czasie co mowa Juszczenki, tyle że przez stacje telewizyjne, które popierają jej kandydaturę na prezydenta.
Coś się zmieniło, coś się zaczęło
Pomarańczowa rewolucja rozpoczęła się 22 listopada 2004 r. Protesty, które trwały 17 dni, wybuchły, gdy Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie uznała, że drugą turę wyborów prezydenckich wygrał kandydat obozu władzy, ówczesny premier Janukowycz.
W rezultacie protestów, w powtórzonym głosowaniu zwyciężył kandydat opozycji demokratycznej Wiktor Juszczenko. Pomarańczowy był kolorem jego kampanii wyborczej.
Wojna niegdysiejszych zwycięzców
Ukraińscy komentatorzy twierdzą, że obecna niechęć Juszczenki do Tymoszenko jest tak silna, że jeśli w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzy się ona z Janukowyczem, urzędujący prezydent poprze tego ostatniego.
- Tymoszenko nigdy nie stanie się prawdziwą Ukrainką, a z Janukowycza można Ukraińca zrobić - miał powiedzieć kiedyś Juszczenko. W wyznaczonych na styczeń wyborach obecny prezydent nie ma praktycznie szans na reelekcję: sondaże dają mu dziś od 3 do 7 proc. poparcia.
Faworyt rankingów, Janukowycz, może liczyć na ok. 28 proc., a premier Tymoszenko na 20 proc. głosów.
W niedzielę na Majdan przyszło ok. 100 osób.
Źródło: PAP, lex.pl