Ponieważ milicja na Białorusi nie posiada alkomatów, odwieziono mnie na badania krwi na oddział narkotyków do szpitala psychiatrycznego. Przyjechała zawiadomiona o tym nasza konsul. To oczywiście trwało jakiś czas. Przeprowadzono mi badanie i okazało się, że mam 0,00 promila alkoholu we krwi. Przeprosili mnie, że to pomyłka, że chodziło o rutynową kontrolę. Piotr Kościński
- Ponieważ milicja na Białorusi nie posiada alkomatów, odwieziono mnie na badania krwi na oddział narkotyków do szpitala psychiatrycznego. Przyjechała zawiadomiona o tym nasza konsul. To oczywiście trwało jakiś czas. Przeprowadzono mi badanie i okazało się, że mam 0,00 promila alkoholu we krwi. Przeprosili mnie, że to pomyłka, że chodziło o rutynową kontrolę - relacjonował dziennikarz.
Gdy Kiściński już dotarł na miejsce, zjazd już się zaczął. - Nie wpuszczono mnie, chociaż zjazd jest otwarty - tłumaczył. - Mam akredytację ministerstwa spraw zagranicznych Białorusi. Strzegąca terenu milicja powiedziała mi, że dostałem odmowę wejścia - dodał.
Jest ich mniej, niż ludzi na naszym koncercie
Zjazd popieranego przez Mińsk ZPB owiane są mgiełką tajemnicy. - Wiadomo tylko, że zjazd się odbywa, że mają zaledwie 133 delegatów, czyli mniej niż na naszym koncercie - powiedział Andrzej Poczobut, działacz nieuznawanego przez władze Związku Polaków na Białorusi, kierowanego przez Andżelikę Borys.
W sobotę, w odpowiedzi na zjazd związku "Łucznikowców" (od nazwiska obecnego prezesa Józefa Łucznika), zwolennicy Andżeliki Borys zorganizowali w sobotę koncert.
Kłótnia o ZPB
Na zjeździe "licencjonowanego ZPB wybrano nowego szefa - znanego przedsiębiorcę Stanisława Siemaszko, który ze Związkiem nie miał dotąd wiele wspólnego. Jak podała agencja Bełta, na Siemaszkę głosowało 143 spośród 157 delegatów uczestniczących w zjeździe.
Jak twierdzą grodzieńscy Polacy, białoruskie władze chciały, aby skompromitowanego Łucznika zastąpił ktoś nowy i nie związany z waśniami miedzy Polakami. Nowy przewodniczący zapowiedział, że będzie dążył do zażegnania sporów z polskimi władzami. Według Siemaszki wspieranie przez Warszawę nielegalnego związku, którym kieruje Andżelika Borys oraz dzielenie Polaków na lepszych i gorszych „nie upiększa wizerunku Polski".
Siemaszko zapowiedział jednocześnie, że jeśli jego rozmowy z Warszawą nie przyniosą rezultatów będzie „szukał sprawiedliwości w Unii Europejskiej".
Związek, którego szefem został Siemaszko skupia niewielu naszych rodaków mieszkających na Białorusi. Większość Polaków współpracuje z Andżeliką Borys i ma wsparcie władz Polski. Zwolennicy Borys, których jest ponad 20 tysięcy uznali zjazd prorządowej organizacji za nielegalny.
Władze w Mińsku nie uznają kierowanego przez Borys Związku Polaków, który polskie władze uważają za jedyny prawomocny. Andżelika Borys została wybrana na prezesa na zjeździe w marcu 2005 roku i ponownie na kolejnym zjeździe w marcu 2009 roku.
Białoruskie władze popierają zaś nieuznawaną przez Warszawę organizację kierowana dotąd przez Łucznika, noszącą tę samą nazwę. Józef Łucznik został wybrany na prezesa w sierpniu 2005 r., gdy po wyborze Borys - na zlecenie władz białoruskich, które nie uznały prawomocności marcowego zjazdu - powtórzono zjazd ZPB w Wołkowysku koło Grodna, czego z kolei nie uznały władze polskie.
Źródło: PAP, Polskie Radio, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: rzeczpospolita.pl