Środki, jakie Polska przeznaczy w latach 2010-2012 na wsparcie krajów najuboższych w walce ze zmianami klimatycznymi, będą pochodziły ze sprzedaży praw do emisji CO2 - oświadczył premier Donald Tusk.
- Ustaliliśmy, że pieniądze te będą pochodziły ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. (...) Zakładamy, że 10 proc. z tego co uzyskamy dzięki sprzedaży pójdzie właśnie na finansowanie tego polskiego udziału pakietu startowego - powiedział Tusk na konferencji prasowej w Brukseli.
Premier podkreślił też, że Polska "z niezwykłą uwagą" wsłuchuje się w propozycje globalnego projektu redukcji emisji CO2.
Chcemy większego zaangażowania
- Przyjęliśmy z satysfakcją ambitne propozycje UE, równocześnie z tym bardzo rozsądnym zastrzeżeniem, że będą one uwarunkowane postawą innych globalnych partnerów, takich jak Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja, Brazylia, Indie. Europa nadal i Polska także jest gotowa nadawać tempo, jeśli chodzi o zaangażowanie w redukcję emisji (...), ale równocześnie chcemy uzyskać większe zaangażowanie innych globalnych partnerów - powiedział szef polskiego rządu.
Tusk podkreślił, że Polska jest gotowa do "poważnej rozmowy" w Kopenhadze o podwyższeniu celów redukcyjnych, ale - zaznaczył - "ta gra nie może być jednostronna".
Nie będziemy hamulcowym
- Poziom redukcji emisji CO2 o 30 proc. nie jest kwestionowany przez nikogo, natomiast poszczególne państwa mają swój pogląd, jak do tego dojść i w jakim czasie - mówił Tusk, zapewniając, że Polska nie będzie
Realnie obniżymy redukcje CO2 wtedy, kiedy będziemy mogli wymieniać przynajmniej istotną część energetyki węglowej na jądrową Donald Tusk
- Nie możemy i nie chcemy hamować procesu redukcji emisji CO2, musimy chronić elementarne interesy Polaków. Zakładamy, że bardziej aktywny udział Polski w redukcji CO2 na poziomie 30 proc. możliwy będzie w latach 2020-2030 - zaznaczył.
Podkreślił jednak, że "realnie obniżymy redukcje CO2 wtedy, kiedy będziemy mogli wymieniać przynajmniej istotną część energetyki węglowej na jądrową". - To jeden z warunków sine qua non, żeby poważnie myśleć o redukcji - podkreślił szef polskiego rządu.
Polska sceptyczna
Rząd w Warszawie sceptycznie podchodzi do apeli o zwiększenie unijnych ambicji świadom kosztów, jakie pakiet klimatyczno-energetyczny oznacza dla polskiej gospodarki. Organizacje pozarządowe zarzucają Polsce blokowanie podniesienia przez Unię Europejską docelowej redukcji emisji CO2 z 20 proc. do 30 proc.
Szef UKIE Mikołaj Dowgielewicz podkreślał w poniedziałek w Brukseli warunkowość zapowiedzi UE. Przypomniał, że przejście na cel 30 proc. może nastąpić jedynie wtedy, kiedy inne kraje zdobędą się na porównywalny wysiłek.
Europejska pomoc
O pomocy dla najbiedniejszych krajów świata w walce ze zmianami klimatycznymi w latach 2010-2012 mówił też premier Szwecji, która przewodniczy w tym półroczu UE Fredrik Reinfeldt.
Jak poinformował, wszystkie kraje UE zobowiązały się do przekazania w tym czasie 7,2 mld euro. - Globalna kwota wynosi 2,4 mld euro rocznie w latach 2010-2012. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy udziały ze wszystkich 27 krajów UE - powiedział Reinfeldt na konferencji prasowej.
Wielka Brytania ma zapłacić 1,36 mld euro przez trzy lata, Francja i Niemcy po 1,26 mld euro, Szwecja 765 mln euro, Włochy 600 mln euro, Hiszpania 300 mln euro itd.
Uzbierane w sumie 7,2 mld euro oznacza, że UE bierze na siebie około jednej trzeciej kosztów wsparcia najuboższych krajów w latach 2010-2012. Ich łączne potrzeby w tym okresie, które muszą być sfinansowane jeszcze przez inne uprzemysłowione potęgi, jak USA czy Japonia, są szacowane na 21 mld euro.
Z 20 na 30
Hojna oferta ma przekonać kraje najuboższe do poparcia ambitnego porozumienia w Kopenhadze, które UE umożliwi przejście z uzgodnionych wcześniej 20 do 30 proc. redukcji emisji CO2 do roku 2020.
UE podtrzymała warunek, że na podobny wysiłek muszą się zdobyć inne kraje rozwinięte. Największe oczekiwania są w stosunku do Stanów Zjednoczonych. - Inne kraje rozwinięte muszą pójść dalej, niż przewidują teraz wstępnie, w tym zwłaszcza USA. Czekamy na zmianę stanowisk. Negocjacje trwają - powiedział Rainfeldt na konferencji prasowej.
- Decyzja, jaką podjęliśmy, jest warunkowa. To oferta. Są kraje jak USA i Kanada, których zapowiedzi redukcji nie są porównywalne - podkreślił szwedzki premier. - Musimy zobaczyć ruch ze strony innych krajów - apelował, zapowiadając jednocześnie "elastyczność" unijnego stanowiska.
Francja razem z Anglią
Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy zaapelowali o przejście UE z 20 na 30 proc.
- Francja i Wielka Brytania życzą sobie porozumienia w sprawie redukcji o 30 proc. do 2020 i jesteśmy dwoma krajami naciskającymi na Europę w sprawie tego ambitnego celu. Mamy nadzieję, że cała Europa przyjmie cel, jakim jest 30 proc. - powiedział Sarkozy. On także przyznał jednak, że ustalone przez UE rok temu warunki pozostają obowiązujące.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24