Zmilitaryzowane pułki policji oraz ok. 120 żołnierzy przejęło kontrolę nad głównym lotniskiem Ekwadoru w stolicy kraju - Quito. Zamknięte są szkoły, lotniska, a banki nie wypłacają pieniędzy. Policja protestuje przeciw prezydentowi Rafaelowi Correi. Ten zaś trafił do szpitala po tym, jak zaatakowano go na wiecu.
Correa decyzję o likwidacji Kongresu podjął po tym, jak członkowie lewicowego skrzydła jego macierzystej partii zablokowali projekty, które miały obniżyć koszty państwa. Wśród nich były m.in. postulaty zlikwidowania dodatków, m.in. premii wypłacanych z okazji awansu właśnie dla policji.
Dekretem w Kongres
Prezydent może rozwiązać Kongres za pomocą dekretu - takie uprawnienia daje mu Konstytucja, którą sam ustanowił dwa lata temu, a która miała rozszerzyć uprawnienia władzy wykonawczej. Dekret musi być jednak wcześniej zatwierdzony przez Trybunał Konstytucyjny.
- To scenariusz, którego nikt by nie chciał, ale jedyny w wypadku, gdy nie ma szans na zmiany - powiedział po spotkaniu wysokich urzędników z Correą minister ds. dziedzictwa narodowego Ekwadoru Doris Soils. - Decyzja nie została jednak jeszcze podjęta - poinformował dziennikarzy.
Wybuchła panika
Zapowiedź prezydenta przelała czarę goryczy, która zbierała się w wyniku ostatniego kryzysu i zapowiedzianych cięć.
Komunikacja lotnicza ze stolicą Ekwadoru, gdzie zbuntowani policjanci wraz z grupą żołnierzy zablokowali pasy startowe, została zawieszona. 4 tys. policjantów w pełnym rynsztunku demonstruje w kilku miastach kraju. Wybuchła panika, zamknięto zakłady pracy i szkoły a mieszkańcy proszeni są o pozostanie w domach.
Chociaż w stolicy kraju rozpoczęło się plądrowanie sklepów, uczestnicy buntu zapowiedzieli, że nie powrócą do swych obowiązków.
Ekwadorski Bank Centralny ogłosił także, że nie udziela wypłat, apelował jednak o zachowanie spokoju.
Policja zbuntowała się także w stolicy gospodarczej Ekwadoru, portowym Guayaquil, i w innych miastach. Policjanci palą opony samochodowe i detonują granaty z gazem łzawiącym.
"Chcecie zabić prezydenta?"
Jeśli chcecie zabić prezydenta, jest tutaj do waszej dyspozycji. Jeśli chcecie zająć koszary - zajmujcie, jeśli chcecie zostawić obywateli bez ochrony, jeśli chcenie zdradzić swą misję policjantów, swą przysięgę - zdradzajcie, ale ten prezydent i ten rząd będą nadal wypełniali swój obowiązek. Rafael Correa, prezydent Ekwadoru
Correa próbował rozmawiać z policjantami, spotkał się jednak z wrogimi okrzykami z ich strony. Przemówił do nich z okna koszar.
- Jeśli chcecie zabić prezydenta, jest tutaj do waszej dyspozycji - wołał do zbuntowanych policjantów wyraźnie przejęty i poruszony prezydent Correa. - Jeśli chcecie zająć koszary - zajmujcie, jeśli chcecie zostawić obywateli bez ochrony, jeśli chcenie zdradzić swą misję policjantów, swą przysięgę - zdradzajcie, ale ten prezydent i ten rząd będą nadal wypełniali swój obowiązek - dodał.
Swoje wystąpienie zakończył mówiąc - Jeśli chcecie zniszczyć ojczyznę, zniszczcie ją, ale ten prezydent nie uczyni ani kroku wstecz. Niech żyje ojczyzna!
Policjanci odpowiedzieli, rzucając w jego kierunku granatami z gazem łzawiącym. Według źródeł rządowych, prezydentowi trzeba było udzielić pomocy w szpitalu z powodu podrażnienia dróg oddechowych.
Wojsko lojalne
Mimo udziału ponad stu żołnierzy w buncie, główny dowódca ekwadorskich sił zbrojnych powiedział jednak, że "żołnierze z Ameryki Południowej pozostaną lojalni wobec prezydenta Correa".
- Nie ma narodowego powstania - komentuje z kolei Minister Spraw Zagranicznych. - demonstracja policji jest niedopuszczalna i nie może być tolerowana - dodał.
Correa, wykształcony w Stanach Zjednoczonych ekonomista, został wybrany po raz pierwszy w 2006 roku, obiecując Ekwadorczykom "rewolucję". Chciał zwiększenia władzy nad zasobami naturalnymi i ograniczenia skorumpowanych elit.
Z nową konstytucją z 2009 roku z łatwością wygrał reelekcję i w świetle prawa może stać na czele państwa 2013 roku.
Źródło: reuters, pap
Źródło zdjęcia głównego: Reuters