Problemy Romana Polańskiego ze zdrowiem wzmogły się po tym, jak spotkał się ze swoimi dziećmi – dowiedział się reporter portalu tvn24.pl od osób związanych z aresztem w Winterthur, gdzie aktualnie przebywa znany reżyser.
Dzieci Romana Polańskiego – 16-letnia Morgane i 11-letni Elvis – odwiedziły swojego ojca w areszcie w Winterthur pod Zurychem. Według relacji świadków, Polański bardzo mocno przeżył to spotkanie. - Mówił mi, że po tym wszystkim, co spotkało go w młodości, rodzina którą stworzył, była dla niego niezwykle ważna. Teraz jego wizerunek głowy rodziny całkiem się posypał - relacjonowała nam osoba, która rozmawiała z Polańskim niedługo po wizycie jego rodziny w areszcie. Po tym spotkaniu samopoczucie i kondycja fizyczna reżysera pogorszyły się.
Mówił mi, że po tym wszystkim, co spotkało go w młodości, rodzina którą stworzył, była dla niego niezwykle ważna. Teraz jego wizerunek głowy rodziny całkiem się posypał. osoba, która rozmawiała z Polańskim po wizycie jego rodziny
W piątek 16 października Polański został przewieziony do szpitala uniwersyteckiego w Zurychu. - To schorzenie, na które mój klient cierpiał już przed aresztowaniem. Sprawa nie jest bardzo poważna, ale leczenie ambulatoryjne nie jest wystarczające - mówił adwokat reżysera Herve Temime.
W szpitalu pod pseudonimem
Jak udało nam się dowiedzieć, zarówno karta pacjenta, jak i wszystkie wyniki przeprowadzonych badań nie były podpisywane nazwiskiem Polańskiego. By uniknąć nadmiernego zainteresowania mediów, reżyser występował pod pseudonimem. Tylko lekarze, którzy rozpoznali jego twarz, wiedzieli z kim mają naprawdę do czynienia. Pozostały personel miał niczego nie wiedzieć.
Władze dezinformują dziennikarzy
Przed drzwiami sali, w której przebywał Polański, przez 24 godziny stróżowało trzech szwajcarskich policjantów. Podobne środki ostrożności - łącznie z pseudonimem - były stosowane również kilkanaście dni temu, kiedy Polański pojechał do szpitala, by zrobić zdjęcia rentgenowskie.
Szwajcarskie władze na różne sposoby zabiegają o to, by dezinformować dziennikarzy, jeśli chodzi o miejsce pobytu Polańskiego. Ekipy telewizyjne i reporterzy gromadzą się przed aresztem w Zurychu, tymczasem od samego początku Polański przebywa w Winterthur.
"Nie poddaje się"
Po tym, jak dziennikarze zidentyfikowali szpital, w którym leczył się reżyser, pojawiła się informacja o tym, iż Polański został przewieziony do innego aresztu.
Kilkadziesiąt minut później, w areszcie w Winterthur (gdzie miało już nie być Polańskiego) udało nam się spotkać konsulów: polskiego i francuskiego. Ich obecność w tym miejscu potwierdza, iż właśnie w tym budynku reżyser czeka na decyzję o ewentualnej ekstradycji.
- Jak zwykle Polański czuje się dobrze, nie poddaje się. Przez telefon omawiają z francuskim adwokatem taktykę dalszego postępowania - powiedział tvn24.pl zaraz po wyjściu ze półtoragodzinnego spotkania z reżyserem Jean-Luc Faure-Tournaire, konsul generalny Francji w Zurychu.
Aresztowany po latach
Polański został aresztowany 26 września na lotnisku w Zurychu, w Szwajcarii. Reżyser trafił do aresztu ekstradycyjnego na podstawie amerykańskiego nakazu aresztowania z 1978 roku.
Na Polańskim cały czas ciąży sprawa z 1977 roku, kiedy to uwiódł 13-letnią wówczas Samanthę Gailey. Stan Kalifornia czyn lubieżny z nieletnią klasyfikuje automatycznie jako gwałt. Przed zakończeniem rozpoczętego przeciwko niemu postępowania karnego reżyser zbiegł do Francji, by uchronić się przed spodziewaną karą więzienia.
Szwajcarzy uprzedzili Amerykanów?
Aresztowanie Polańskiego od początku wzbudziło pytanie - dlaczego nastąpiło właśnie teraz, skoro w przeszłości reżyser był częstym gościem w Szwajcarii? Na te pytanie odpowiedzi jednak nie ma.
Za to z najnowszych informacji, do których dotarła agencja Associated Press, wynika, że Szwajcarzy uprzedzili Amerykanów o przyjeździe Polańskiego. Informacja miała być przekazana 22 września, czyli na 4 dni przed zatrzymaniem na lotnisku w Zurychu.
Władze amerykańskie odmówiły ujawnienia skąd dowiedziały się, że Polański zamierza przybyć do Zurychu, jednak według e-maili odebranych przez AP, ich źródłem był szwajcarski federalny departament sprawiedliwości.
Wojciech Bojanowski, tka//kwj/k
Źródło: tvn24.pl, PAP