Partia Alternatywa dla Niemiec (AfD), która w niedzielnych wyborach zdobyła po raz pierwszy miejsca w Bundestagu, rozpoczęła parlamentarną karierę od skandalu. Szefowa partii Frauke Petry oświadczyła w poniedziałek, że nie wejdzie do klubu parlamentarnego AfD.
Petry poinformowała o swojej decyzji na spotkaniu kierownictwa AfD z dziennikarzami w Berlinie, po czym wyszła z sali konferencyjnej. Szefowa Alternatywy, która zdobyła mandat w Dreźnie, zapowiedziała, że w parlamencie będzie niezależną posłanką, wobec czego nie wejdzie do klubu parlamentarnego AfD.
Kolejny cel: zdobyć władzę
Petry wyjaśniła, że za swoje zadanie w nadchodzącej kadencji uważa przygotowanie przejęcia władzy w 2021 roku. Zaznaczyła, że chce zająć się "kwestiami programowymi", aby przedstawić wyborcom konkretną ofertę, a nie zaprzątać sobie głowę "absurdalnymi wypowiedziami".
- W AfD istnieje programowy spór - podkreśliła Petry. Jej zdaniem AfD powinna być klasyczną partią konserwatywną i prowadzić "politykę realistyczną".
Spór o język
Szefowa skrajnej prawicy zarzuca innym członkom kierownictwa partii, że zbyt radykalnymi hasłami zniechęcili centrowych wyborców.
Wyborczy lider AfD Alexander Gauland bronił podczas konferencji prasowej swoich kontrowersyjnych słów, które wypowiedział w niedzielę, tuż po ogłoszeniu wyników niemieckich wyborów.
Gauland stwierdził wówczas, że będzie "polował" na kanclerz Angelę Merkel i zapowiedział, że jego partia "odzyska" kraj i naród. - W brytyjskim parlamencie nikt by się nie ekscytował słowami, że będziemy polować na rząd - powiedział polityk. Jego zdaniem debaty w Bundestagu w latach 70. były znacznie ostrzejsze i świadczyły o sile demokracji - Z naszą demokracją stało się coś niedobrego - zauważył.
Lider AfD podkreślił jednak, że wspomniane "polowanie na rząd" ma się odbyć "w ramach parlamentarnej debaty".
Odnosząc się do słów o "odzyskaniu" kraju, wyjaśnił natomiast, że celem AfD jest gruntowna zmiana polityki, szczególnie wobec imigrantów. Polityk zarzucił Merkel, że "sprowadziła do Niemiec milion obcych ludzi, którzy zabrali (Niemcom) kawałek kraju".
- AfD nie chce tego. Zostaliśmy wybrani, żeby tę politykę twardo zmieniać - podkreślił Gauland. - Nie chcemy stracić Niemiec wskutek inwazji ludzi z obcych kultur - dodał.
Wielki powrót prawicy
Alternatywa dla Niemiec (AfD) zdobyła w niedzielnych wyborach parlamentarnych aż 12,5 proc. głosów, stając się tym samym trzecią, największą siłą w Bundestagu.
Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej w niemieckim parlamencie zasiądzie skrajnie prawicowa, faszyzująca partia. Jest to w dużej mierze efekt kryzysu migracyjnego i związanego z nim wzrostu poparcia dla populistów w Europie i nie tylko.
Autor: momo/sk / Źródło: PAP