Co najmniej 20 osób zginęło, a co najmniej 15 uznano za zaginione po osunięciu się ziemi w San Antonio w pobliżu kostarykańskiej stolicy San Jose. Nawet 1,6 tys. osób pozostało bez dachu nad głową. Prezydent Laura Chinchilla rozważa wprowadzenie stanu wyjątkowego.
Podczas konferencji prasowej prezydent Chinchilla powiedziała, że obecna sytuacja to jedna z najgorszych katastrof w historii jej kraju. - To wielka narodowa tragedia - podkreśliła.
Chinchilla zwróciła się do sąsiednich krajów z prośbą o pomoc w dotarciu do odległych terenów, gdzie mieszkańcy nadal walczą z żywiołem. Powiedziała także, że spodziewa się dalszych opadów.
Władze rozważają wprowadzenie w kraju stanu wyjątkowego. Dzięki temu Kostaryka zyskałaby dostęp do funduszy Międzyamerykańskiego Banku Rozwoju i Banku Światowego na odbudowę dróg, mostów i domów.
Zabójczy żywioł
- Z powodu ulewnych deszczy, podtopień i osunięć ziemi większość szkół w Kostaryce zostało zamkniętych, wiele dróg jest nieprzejezdnych - podała koordynatorka służb ratunkowych Vanesa Rosales.
Osunięcie ziemi w San Antonio nastąpiło po dwóch dniach intensywnych deszczów, najsilniejszych na przestrzeni ostatnich lat. Spowodowały one, że płynąca przez miasto rzeka wylała, przez co trzeba było ewakuować jego mieszkańców do tymczasowych schronień w stolicy.
Miejscowe media podały, że deszcze uszkodziły tamę w miejscowości Parrita na zachodzie kraju, jednak inżynierowie nie mogli do niej dotrzeć z uwagi na stopień uszkodzenia dróg i niekorzystne warunki pogodowe.
Źródło: PAP, Reuters