Dwa dni przed kluczowymi wyborami prezydenckimi w Afganistanie na pałac głowy państwa Hamida Karzaja spadł pocisk rakietowy. Drugi trafił w stołeczną siedzibę policji.
Pierwszy z pocisków uszkodził budynek na terenie kompleksu siedziby prezydenta, ale w ataku prawdopodobnie nikt nie odniósł obrażeń.
Atak na pałac prezydencki i siedzibę policji jest spełnieniem gróźb afgańskich talibów, którzy zapowiedzieli, iż zakłócą głosowanie 20 sierpnia.
Talibowie atakują
W poniedziałek talibowie zagrozili po raz pierwszy, że będą atakować bezpośrednio punkty wyborcze i wezwali do bojkotu głosowania narzuconego przez "najeźdźców" z Zachodu.
Bojownicy udowodnili w sobotę, że są w stanie atakować nawet najlepiej chronione miejsca. Eksplozja w centrum Kabulu, przed siedzibą natowskich sił ISAF, kosztowała życie siedmiu cywilów, ok. 90 osób zostało rannych.
Punkty wyborcze zagrożone
Afgańska komisja wyborcza oceniała w zeszłym tygodniu, że blisko 12 proc. z 7 tys. punktów wyborczych może w dniu głosowania pozostać zamkniętych ze względu na niemożność zapewnienia bezpieczeństwa.
Na czas wyborów do Afganistanu skierowano w tym roku ponad 30 tys. żołnierzy USA. Liczba zagranicznych żołnierzy po raz pierwszy przekroczyła 100 tys., w tym ponad 62 tys. Amerykanów.
Karzaj faworytem
Według ostatniego sondażu prezydenckiego urzędujący Hamid Karzaj ma 44 proc. poparcia i wyprzedza swoich trzech byłych ministrów: Abdullaha Abdullaha (26 proc.), byłego ministra planowania i rozwoju Ramazana Bashardosta (10 proc.) oraz byłego ministra finansów Ashrafa Ghaniego (6 proc.).
W sumie kandydatów jest ok. 30, ale w poniedziałek czterej mniej znaczący pretendenci ogłosili, że wycofują się z wyścigu i przekazują poparcie Karzajowi.
Źródło: reuters, pap