Po 8 godzinach w śniegu, ciało Kima wróciło do mauzoleum

Aktualizacja:

W Phenianie zakończył się pochód orszaku pogrzebowego Kim Dzong Ila. Po prawie ośmiu godzinach jazdy po ulicach stolicy Korei Północnej wieziona czarną limuzyną trumna z ciałem "Ukochanego Przywódcy" dotarła do miejsca, z którego wyjechała - placu przed mauzoleum Kumsusan, gdzie przez ostatnie dni mieszkańcy tego kraju oddawali hołd swojemu przywódcy. Koreańczycy pozostaną na ulicach na pewno aż do nocy, a uroczystości żałobne będą kontynuowane w czwartek.

Pochód wyruszył z mauzoleum Kumsusan - w tym mauzoleum spoczywa także Kim Ir Sen, ojciec Kim Dzong Ila, założyciel komunistycznej Korei Północnej - przed 5.00 rano polskiego czasu. Na czele jechała czarna limuzyna z ogromnym portretem uśmiechniętego Kima, za nią auto z wielkim bukietem białych kwiatów i trzeci pojazd z flagą owiniętą wokół trumny.

Syn i wuj w pierwszym rzędzie

Obok samochodu z trumną szedł Kim Dzong Un, niespełna 30-letni syn Kim Dzong Ila, uznawany za jego następcę jako trzeci przedstawiciel dynastii rządzącej komunistyczną Koreą Północną. Na kadrach pokazywanych w telewizji widać go było, trzymającego rękę na boku auta. Za nim - relacjonują agencje - szedł jego wuj Dzang Song Tek, którego część obserwatorów ocenia jako regenta na czas konsolidacji władzy przez młodego Kima. Za karawanem maszerował oddział warty honorowej z niklowanymi automatami w rękach, otoczony przez wojskowe samochody terenowe. Pochód zamykały dziesiątki mercedesów wiozących dygnitarzy partyjnych i wojskowych.

Po dwóch godzinach kawalkada dotarła do placu Kim Ir Sena. Za rozstawionymi na placu kolumnami wojska ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych, stały tysiące mieszkańców. Przy wjeździe pochodu na plac żołnierze skłonili głowy, a z tłumu rozległy się szlochy i okrzyki.

Defilada we łzach

Północnokoreańska agencja prasowa KCNA podała, że kolumna przejechała 40 kilometrów ulicami stolicy kraju.

Przekazom telewizyjnym towarzyszył też ciągły komentarz. Raz za razem kolejni lektorzy wygłaszali słowa pochwały w kierunku "nieodżałowanego wodza" i komentowali atmosferę uroczystości. - Śnieg pada nieustannie niczym łzy spadające z nieba. Lecz, jak mogłoby być inaczej? Niebiosa widzą przecież lud opłakujący swojego generała, który przybył do niego właśnie z wysokości. W czasie, gdy jesteśmy oddzieleni od generała przez śmierć - ludzie, góry i niebo, wszyscy ronią łzy, drogi ukochany przywódco! - deklamowała niezidentyfikowana lektorka.

Śnieg pada nieustannie niczym łzy spadające z nieba. Lecz, jak mogłoby być inaczej? Niebiosa widzą przecież lud opłakujący swojego generała, który przybył do niego właśnie z wysokości. W czasie, gdy jesteśmy oddzieleni od generała przez śmierć - ludzie, góry i niebo, wszyscy ronią łzy, drogi ukochany przywódco! Pogrzeb Kima - gory i niebo placza

Już na kilka godzin przed uroczystością telewizja rozpoczęła nadawanie marszów żałobnych w wykonaniu orkiestry wojskowej, nagranie z wtorkowej wizyty Kim Dzong Una przy szklanej trumnie ojca i długie filmy sławiące dokonania wodza oraz jego życie.

W uroczystościach nie uczestniczyły delegacje zagraniczne. Dyplomatów zaproszono na stadion, skąd zabrano ich do Kumsusan i stamtąd obserwowali oni przejazd pochodu. Niechęć do zaproszenia gości z zagranicy może być sygnałem, że walka o wpływy w Phenianie jeszcze się nie zakończyła i ustala się nowa hierarchia władzy - komentuje BBC.

Wielki wzór

Pogrzeb jest okazją do celebrowania kultu przywódcy, na wzór uroczystości żałobnych po śmierci jego ojca, "Wielkiego Wodza" Kim Ir Sena, w 1994 roku. Ten spoczywa właśnie w mauzoleum Kumsusan, gdzie teraz u jego boku znajdzie swoje miejsce Kim Dzong Il.

Zdaniem komentatorów CNN, ceremonie żałobne, które będą kontynuowane w czwartek, pokazały zdolność władz w Phenianie "do aranżowania wyrafinowanych uroczystości". Wydaje się, że trasa pochodu była powtórzeniem drogi, jaką podążał kondukt Kim Ir Sena w 1994 roku, a uroczystości nawiązywały do ówczesnych, będących pokazem pompy i siły militarnej.

"Wszystkie ulice w Phenianie, wszystkie miasta i wioski zapełnione są ludźmi, którzy odgarniali śnieg przed ostatnim pożegnaniem z przywódcą" - mówiła w środę północnokoreańska telewizja. Zaś państwowa agencja KCNA stwierdziła, że ci mieszkańcy, którzy spędzili bezsenną noc z żalu za Kim Dzong Ilem, "wylegli na drogi, które przemierzał on za życia".

Kim Dzong Il zmarł 17 grudnia na atak serca. Jego najmłodszego syna, który doświadczenie w rządach zdobywał zaledwie przez trzy lata u boku ojca, prasa oficjalna nazwała już "wielkim następcą", "wielkim towarzyszem" oraz "najwyższym dowódcą".

KIM DZONG IL NIE ŻYJE - czytaj raport tvn24.pl

DRUGI Z DYNASTII KIMÓW

"KRÓL PORANNEJ GWIAZDY", KIM DZONG UN

mk,adso,nsz//bgr,mtom

Źródło: PAP, BBC, Reuters, tvn24.pl