- Płaczę, bo nie wierzyłam, że aż taki cud się stanie. Po latach cierpień jesteśmy najmłodszym narodem na świecie - mówi jedna z mieszkanek Dżuby. Po oficjalnym ogłoszeniu niepodległości o północy z piątku na sobotę, na ulicach tego miasta - stolicy najmłodszego państwa na świecie, Republiki Południowego Sudanu - trwa wielkie świętowanie.
Dzieci, dorośli i starcy. Wszyscy śpiewali, tańczyli i płakali z radości. Wielu wznosiło okrzyki "Bye bye Baszir" i "Bye bye galabijja" - skierowane do prezydenta północnego Sudanu Omara el-Baszira i Arabów z północy.
- Mamy nasze nowo narodzone dziecko, teraz musimy się nauczyć, jak o nie dbać, żeby ładnie rósł" - wykrzyczał w huku klaksonów samochodowych Janis - informatyk, który większość życia spędził na wygnaniu w Etiopii.
Wielkie świętowanie
W sobotę trwają oficjalne uroczystości z okazji uzyskania niepodległości przez nowe państwo. O godzinie 12 (11 czasu polskiego) nastąpiło uroczyste wciągnięcie flagi nowego państwa na maszt. Główne uroczystości odbyły się w Mauzoleum Johna Garanga - dowódcy Sudańskiej Ludowej Armii Wyzwolenia, który zginął w katastrofie śmigłowca w 2005 roku, sześć miesięcy po podpisaniu porozumień pokojowych, które wywalczył.
Do Dżuby zjechali liczni zagraniczni goście. W uroczystościach bierze udział trzydziestu prezydentów państw afrykańskich, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, oraz ministrowie spraw zagranicznych Francji i Wielkiej Brytanii. Przewodniczącą delegacji z USA będzie Susan Rice - ambasador USA przy ONZ, której będzie towarzyszył były sekretarz stanu Colin Powell.
Polskę reprezentuje czteroosobowa delegacja z podsekretarzem stanu Krzysztofem Stanowskim i ambasadorem Polski w Addis Abebie (stolicy sąsiadującej Etiopii) Jarosław Szczepankiewicz.
Radość i problemy
Powstanie Republiki Południowego Sudanu jest wynikiem referendum, które odbyło się sześć miesięcy temu. Mieszkańcy południa kraju przytłaczającą większością głosów opowiedzieli się za secesją.
Referendum było wynikiem porozumień pokojowych, które zakończyły wieloletni konflikt między północą i południem Sudanu. Walki o podłożu etnicznym, religijnym i ekonomicznym rozpoczęły się w 1956 roku i z krótkimi przerwami toczyły się przez następne pięćdziesiąt lat. Zginęły ponad dwa miliony ludzi, a ponad cztery miliony zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.
Pomimo wielkiej radość z powstania, mieszkańcy Republiki Południowego Sudanu nie mają przed sobą łatwej przyszłości. W kraju o powierzchni ponad 640 tysięcy kilometrów kwadratowych jest mniej niż 100 kilometrów asfaltowych dróg. Co dziesiąte dziecko umiera przed ukończeniem roku życia, a prawie połowa społeczeństwa nie ma dostępu do wody pitnej.
Źródło: PAP, lex.pl