Sześć lat po zakończeniu wojny domowej i sześć miesięcy po referendum, w którym mieszkańcy południa Sudanu zagłosowali za oddzieleniem się od północy, na mapie świata pojawia się nowe państwo: Republika Południowego Sudanu (RPS) ze stolicą w Dżubie. Na dzisiejszej uroczystości proklamowania niepodległości przez ten kraj pojawi się ponad 3,5 tys. gości z całego świata.
Uroczystości odbędą się w Mauzoleum Johna Garanga - przywódcy Sudańskiej Ludowej Armii Wyzwolenia (SLPA) w wojnie z północą, który zginął w katastrofie śmigłowca w 2005 r., sześć miesięcy po podpisaniu porozumień pokojowych kończących wieloletnią wojnę.
To właśnie dzięki porozumieniu podpisanemu w Addis Abebie, w Etiopii, mieszkańcy południa mogli opowiedzieć się za jednością lub podziałem kraju. W styczniu tego roku prawie 99 procent ludności południa zagłosowało za separacją.
Referendum było wynikiem porozumień pokojowych, które zakończyły wieloletni konflikt. Walki o podłożu etnicznym, religijnym i ekonomicznym pomiędzy północą a południem rozpoczęły się w 1956 roku i z krótkimi przerwami toczyły się przez kolejne pięćdziesiąt lat. W wojnach zginęły ponad dwa miliony ludzi, a ponad cztery miliony zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów.
Jedno z najbiedniejszych państw świata
W piątek po południu rząd na północy, w Chartumie, ogłosił w telewizji sudańskiej, że uznaje niepodległość południa. - Republika Sudanu deklaruje, że od 9 lipca uznaje niepodległość południowego Sudanu - oświadczył w publicznej telewizji sudańskiej rzecznik prezydenta Bakri Hassan Saleh.
Oficjalnie na mapie świata Republika Sudanu pojawiła się w sobotę o północy czasu lokalnego (23. czasu polskiego).
RPS jest jednym z najbiedniejszych i najsłabiej rozwiniętych państw na świecie. W kraju o powierzchni ponad 640 tys. km kw. jest mniej niż 100 km asfaltowych dróg. Co dziesiąte dziecko umiera przed pierwszym rokiem życia, a prawie połowa społeczeństwa nie ma dostępu do wody pitnej.
Organizacyjny problem
Zachodni dyplomaci z całego świata mieli duży problem, jak odnieść się do obecności na uroczystościach prezydenta Sudanu Omara el-Baszira, który od 2003 r. jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości i ludobójstwo w prowincji Darfur.
Organizatorzy uroczystości uznali, że Baszir zasiądzie obok prezydenta z południa Salvy Kiira Mayardita.
Ustalono także, że najzręczniej będzie, jeśli reprezentanci krajów afrykańskich, z których część sympatyzuje z prezydentem Baszirem, zasiądą po stronie prezydenta z Chartumu, zaś delegacje spoza Afryki po stronie prezydenta Kiira Mayardita. - Chodzi o to, żeby goście nie czuli się niekomfortowo i nie musieli przechodzić obok prezydenta Baszira, kiedy będą szli wygłosić przemówienie - powiedział gazecie "Sudan Tribune" wysoki rangą zachodni dyplomata.
Delegacje z całego świata
W sobotnich uroczystościach weźmie udział trzydziestu prezydentów państw afrykańskich i wielu przedstawicieli z całego świata, m.in. sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, ministrowie spraw zagranicznych Francji i Wielkiej Brytanii. Przewodniczącą delegacji USA będzie Susan Rice - ambasador USA w ONZ, której będzie towarzyszył były sekretarz stanu Colin Powell.
Polskę będzie reprezentować czteroosobowa delegacja wraz z podsekretarzem stanu w MSZ Krzysztofem Stanowskim i ambasadorem RP w Etiopii Jarosławem Szczepankiewiczem.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP