"Piraci nie potrafili chodzić po schodach"

Kapitan supertankowca opowiada o piratach
Kapitan supertankowca opowiada o piratach
TVN, PAP
Kapitan supertankowca opowiada o piratachTVN, PAP

– Przywódca piratów łamaną angielszczyzną powiedział, że chodzi im tylko o okup, ale jeśli zawiadomimy Amerykanów to wysadzi statek w powietrze - tak kapitan supertankowca Sirius Star Marek Niski w programie "Teraz My" relacjonował pierwsze momenty po porwaniu jednostki. Przeczytaj o dramatycznych chwilach załogi.

Niski siedział w swoim biurze, gdy około ósmej rano zadzwonił telefon. Oficer z mostku dostrzegł niewielką łódkę i zaalarmował kapitana. - Teoretycznie byliśmy już na bezpiecznych wodach, jakieś 450 mil od brzegu. Przyjmuje się, że piraci wypływają w morze na jakieś 300 mil, Sirius Star jest jednak bardzo szybki i mogliśmy sobie pozwolić, by nadłożyć trochę drogi. Tak mała jednostka nie miała prawa znajdować się tak daleko od lądu. Nie wiedziałem, co się dzieje – opowiada kapitan.

Największym sojusznikiem piratów okazała się… dobra pogoda . – Niestety, aż za dobra, gdyby nie było tak ładnie, na wzburzonym morzu nigdy by nas nie dogonili. Łódka była jednak szybka i nieubłaganie zbliżała się do tankowca. - Zaczęliśmy wdrażać procedury - musieliśmy się przygotować – mówi Niski.

Gumowe węże przeciw karabinom

Najpierw piratów próbował odstraszyć. – Często to zwyczajni złodzieje, którzy gdy orientują się, że zostali dostrzeżeni, wycofują się. Pozamykaliśmy drzwi na pokładzie i przygotowaliśmy węże strażackie – relacjonuje. Te ostatnie zwykle są skuteczne, o ile piraci nie są uzbrojeni w broń palną.

Gdy Niski dostrzegł drugą łódką, był już pewien, że czeka go spotkanie z piratami. – Nawet nie miałem czasu się bać, trzeba było błyskawicznie analizować sytuację. Zadzwoniłem do specjalnej komórki w brytyjskiej marynarce wojennej, moja firma ma z nimi świetne kontakty. Trzeba było zawiadomić szybko kompetentnych ludzi, którzy nie będą zadawać zbędnych pytań – mówi.

Abordaż

Chwilę później piraci piraci zaczęli dawać znaki, by zatrzymał statek. Niski mógł schować swoje węże – byli uzbrojeni w karabiny maszynowe i granatniki. - Kazałem załodze się schować, ale dalej nie zwalniałem. Prędkość była naszą jedyną bronią. Wykonałem drugi telefon, poinformowałem, że napastnicy mają broń – opowiada.

Pierwsza z łódek znalazła się przy burcie. Chwila mocowania się z aluminiową drabiną i Somalijczycy dokonują abordażu. – Zdążyłem jeszcze wykonać ostatni, trzeci telefon - w dwie minuty później byli już na mostku. Napastnicy oddali strzał ostrzegawczy. Załoga poddała się, ale statek nadal płynął z pełną prędkością.

Nerwowe negocjacje

Kazali zatrzymać statek. Jak mówi Niski, te pierwsze chwile były niezwykle nerwowe i niebezpieczne. - Myśleli, że można zahamować go jak samochód, a to trwało pół godziny, do tego żaden z nich nie mówił po angielsku. Dopiero później, gdy na pokład podniesiono wszystkie łodzie, ujawnił się przywódca somalijskich bandytów. – Łamaną angielszczyzną powiedział, że chodzi im o okup i że jak zawiadomię Amerykanów to wysadzi statek w powietrze.

Następne dwa miesiące załodze statku przyszło spędzić na nerwowym oczekiwaniu na wyniki negocjacji między armatorem a porywaczami. Prowadziła je specjalistyczna firma.

- Powstały już firmy, które pośredniczą miedzy armatorem a piratami. Nie obchodzi mnie, czy to jest legalne. Z punktu widzenia statku i ludzi liczy się tylko fakt, że są ekspertami i te negocjacje kończą się zanim na statku skończy się jedzenie.

Bezkarni piraci

Załoga była w ciągłym niebezpieczeństwie, bo piraci nie tylko byli bezwzględni, ale i słabo zaznajomieni z zachodnią cywilizacją. - Nie potrafili chodzić po schodach, problemy sprawiało im nawet otwieranie drzwi przy pomocy klamki. Dochodziło do wypadków, a trzeba pamiętać, że oni cały czas nie rozstawali się z bronią – opowiada Niski, którego ludzie opatrywali pirata po tym, jak postrzelił go kolega.

Zdaniem polskiego kapitana supertankowca, piraci są coraz bardziej bezwzględni i bezczelni i nic wskazuje na to, żeby sytuacja miała się w najbliższym czasie zmienić. - Statki pływają dłuższymi trasami, biorą mniej ładunku, by mieć wyższą wolną burtę, wszyscy za to płacimy – mówi Niski.

Źródło: TVN

Źródło zdjęcia głównego: TVN, PAP