Miniony poniedziałek był w Nowym Jorku pierwszym dniem od niepamiętnych czasów, kiedy w mieście nie doszło do żadnego morderstwa, nikt nie został ranny w strzelaninie czy ugodzony nożem.
Niecodzienną nowinę ogłosił w środę czasu miejscowego szef nowojorskiego departamentu policji. W poniedziałek jego podwładni, po raz pierwszy "od kiedy ludzie pamiętają", nie musieli zająć się żadnym "krwawym" przestępstwem.
Dobre wyniki
Pozytywnie nastrajają też ogólne statystyki dotyczące morderstw w Nowym Jorku, których jest najmniej od pół wieku. W porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego, w tym doszło do 23 procent morderstw mniej, czyli 366 względem 472.
Wynik Nowego Jorku w tej dziedzinie jest jeszcze bardziej godny podziwu, po zestawieniu z statystykami z innych amerykańskich miast. Na przykład w trzy razy mniej ludnym Chicago w 2012 roku doszło już do 462 zabójstw. W Filadelfii, która ma ponad pięć razy mniej mieszkańców policjanci odnotowali już 301 morderstw.
Ostre metody
Świetne wyniki Nowego Jorku w zwalczaniu najpoważniejszych przestępstw są powszechnie wiązane z polityką "zero tolerancji" zapoczątkowaną w latach 90-tych przez ówczesnego burmistrza Rudy Giulianiego. Wówczas "Wielkie Jabłko" było jednym z najmniej bezpiecznych miast USA. Dzisiaj jest wręcz przeciwnie.
Obecnie duże znaczenie ma mieć prawo pozwalające policjantom przeszukiwać osoby, które wydadzą im się podejrzane. Jak twierdzą władze miasta, pozwoliło to zarekwirować tysiące sztuk nielegalnie posiadanej broni i złapać wielu drobnych przestępców.
Przeciwnicy restrykcyjnych przepisów zarzucają policji nadużywanie władzy i rasizm, bowiem przeszukiwani są przeważnie młodzi czarnoskórzy i latynosi.
Autor: mk//kdj / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)