Prawicowa partia Fidesz premiera Wiktora Orbana zwyciężyła w wyborach parlamentarnych na Węgrzech - wynika z pierwszych powyborczych sondaży. Po przeliczeniu 47 proc. głosów Fidesz zdobywa 134 ze 199 mandatów w parlamencie, lewica 39, a Jobbik 26.
Lokale wyborcze na Węgrzech były czynne w godzinach 6-19. Po głosowaniu nie zorganizowano niezależnego badania typu exit poll, ale na zlecenie konserwatywnego think tanku Nezopont przeprowadzony został w niedzielę sondaż telefoniczny. Zgodnie z wcześniejszymi prognozami, na partię Fidesz zagłosowało najwięcej wyborców - według sondażu 48 proc. głosów.
50-letni Orban, konserwatysta i populista, nie jest pozbawiony pewnej charyzmy; a przede wszystkim "to zwierzę polityczne, nieznoszące porażki ani kontestacji" - powiedział w rozmowie z AFP politolog z budapeszteńskiego Instytutu Badań Finansowych i Politycznych Laszlo Lengyel. Dzięki 850 ustawom, które Fidesz mógł przyjąć dzięki liczącej dwie trzecie większości parlamentarnej, partia Orbana przejęła kontrolę na wieloma instytucjami, które powinny kontrolować władzę wykonawczą w państwie, jak sądownictwo, media i bank centralny - komentuje AFP.
Spory z UE i zagranicznymi inwestorami
Krytycy Orbana argumentują, że w ciągu ubiegłych czterech lat na Węgrzech doszło do poważnego zachwiania równowagi między uprawnieniami poszczególnych instytucji państwowych i osłabienia niezależności mediów. Orban wdawał się w spory z Unią Europejską i zagranicznymi inwestorami, między innymi właśnie z powodu ograniczania swobody mediów, nakładania wysokich podatków na banki, firmy telekomunikacyjne i energetyczne, a także ze względu na umocnienie rządowej kontroli nad sektorem energetycznym. Dalsza nieprzewidywalna polityka Orbana może odbić się na forincie, zwłaszcza jeśli szef banku centralnego i bliski sojusznik premiera obniży jeszcze i tak już rekordowo niskie stopy procentowe - ostrzega Reuters. Wielu Węgrów jest mu jednak wdzięcznych za obniżenie indywidualnych podatków oraz cen energii elektrycznej. Orban był jednak skrytykowany na Węgrzech za podpisanie z Rosją kontraktu na rozbudowę elektrowni atomowej w Paks - jedynej węgierskiej siłowni nuklearnej. Uczyniono to bez przetargu, w drodze umowy międzyrządowej. Zdaniem analityków główna przyczyną popularności partii rządzącej była obniżka cen energii dla gospodarstw domowych o 20 proc. od początku 2013 r. i zmniejszenie deficytu finansów publicznych do 3 proc. PKB, choć głównie w drodze nałożenia nowych podatków, dzięki czemu Węgry wyszły z unijnej procedury nadmiernego deficytu i mają najniższy deficyt budżetowy od 10 lat.
Opozycyjna lewicowa koalicja
Na drugim miejscu w niedzielnych wyborach, znalazła się opozycyjna lewicowa koalicja zgrupowana wokół Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP), której przewodzi socjalista Attila Mesterhazy, z 27 proc. głosów. Obiecywała ona obniżenie cen podstawowych artykułów żywnościowych, podwyżkę płac minimalnych i sprawiedliwszy podatek od dochodów, ale jej popularność w ostatnim czasie spadła.
Przyczyniła się do tego niejednorodność sojuszu, obejmującego kilka partii, oraz umieszczenie na listach wyborczych osób, kojarzonych w społecznej świadomości z doprowadzeniem Węgier na krawędź załamania finansowego w 2008 roku, w tym ówczesnego premiera Ferenca Gyurcsanya.
18 proc. dla Jobbik
Trzecie miejsce, zdobyła skrajnie prawicowa partia Jobbik z 18 proc. głosów. Gdy ugrupowanie zdobyło w wyborach w 2010 roku 15,8 proc, głosów, wielu uznało to za jednorazowy fenomen, ale rzeczywistość okazała się inna. Finansowane głównie z ustawowych państwowych dotacji ugrupowanie utrzymało przez cztery lata swą popularność na praktycznie niezmienionym poziomie mimo powszechnego piętnowania wypowiedzi jego przedstawicieli jako rasistowskich, antysemickich i homofobicznych. W swym programie wyborczym Jobbik obiecywał stworzenie nowych miejsc pracy, zdecydowaną walkę z przestępczością, renegocjację zasad spłacania długu państwowego Węgier oraz przeprowadzenie referendum w sprawie dalszego członkostwa w UE. Oczekuje się, że w niedzielę uzyska poparcie porównywalne z tym sprzed czterech lat, ale w efekcie działania nowej ordynacji będzie dysponował mniejszą niż dotąd częścią mandatów poselskich.
Autor: kde\mtom / Źródło: PAP