Jaka jest osetyjska wersja strzelaniny w Gruzji? Osetyjczycy przyznają, że strzelali w kierunku kolumny prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Micheila Saakaszwilego, podaje rosyjski "Kommiersant". Twierdzą jednak, że strzelali tylko raz i to w powietrze.
Powiedziała tak w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika osetyjska minister informacji Irina Gagłojewa.
"Dobrych manier nie uczeni"
- Wczoraj cały wieczór spędziłam u pograniczników, analizując tę historię - opowiadała Gagłojewa i stwierdziła, że nie istnieją osetyjsko-rosyjskie posterunki, tylko osetyjskie i rosyjskie. - Jeśli jedzie się od strony Tblilisi, najpierw będzie osetyjski posterunek, dopiero potem rosyjski. Konwój 30 samochodów podjechał do naszego, osetyjskiego, posterunku bo ten był bliżej. Możliwe, że zrobili to specjalnie, wiedząc, że nasi pogranicznicy nie byli uczeni dobrych manier w tym miejscu, bo oni cały czas znajdują się na linii frontu - powiedziała osetyjska minister informacji.
Powiedzieli, że wiozą prezydentów
Minister Gagłojewa przyznała, że gruzińscy ochroniarze, którzy wyszli z jeepów powiedzieli osetyjskim pogranicznikom, że prezydenci Polski i Gruzji chcą przejechać do Achalgori, by "zapoznać się z sytuacją". Odpowiedzieli im (pogranicznicy red.) w ostrej formie, że do Achalgori "jechat' nie lzia" (nie wolno red.) - opowiada Gagłojewa. Wówczas oni wsiedli do samochodów - dodaje osetyjska minister - ale jeden z samochodów przejechał kilka metrów w stronę posterunku.
"Liczyli, że Rosjanie się wmieszają"
- Wtedy oddano serię z automatu w powietrze - przyznaje Irina Gagłojewa. - Nasi pogranicznicy nie widzieli prezydentów - utrzymuje osetyjska minister informacji - i żołnierze, jej zdaniem, sądzili, że to była prowokacja. - Oni jakby oczekiwali tego wystrzału - dodaje Gagłojewa - sądzę, że liczyli na to, że wmieszają się rosyjscy żołnierze z sąsiedniego posterunku i wtedy oni mieliby okazję do kampanii przeciwko Rosji - oświadczyła osetyjska minister.
Głos w sprawie incydentu zabrał też prezydent uznawanej tylko przez Rosję i Nikaraguę Osetii Południowej Eduard Kokojty. W wywiadzie dla "Komsomolskej Prawdy" zapowiedział, że po tym incydencie Cchinwali będzie rozbudowywać infrastrukturę graniczną.
Kokojty chce w ten sposób zapobiec kolejnym "prowokacjom".
Gruzini chcą wyjaśnić incydent
Tymczasem Gruzini na wniosek tamtejszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wszczęli postępowanie karne ws. okoliczności niedzielnego incydentu.
Według MSW, punkt obok wioski Odzisi, obok którego rozległy się strzały, jest obsadzony przez Rosjan i został otwarty z naruszeniem porozumienia o zawieszeniu broni między Rosją a Gruzją.
Ponieważ posterunek znajduje się w środku Gruzji, "stanowi on jeden z symboli rosyjskiej okupacji", napisano w oświadczeniu resortu.
Źródło: PAP, IAR, Kommiersant