Doświadczony funkcjonariusz nowojorskiej policji został zawieszony w pracy, po tym jak w jego garażu znaleziono związaną ofiarę porwania. Ktoś domagał się 75 tysięcy dolarów za uwolnienie mężczyzny.
Zamieszany w aferę z porwaniem Ondre Johnson pracuje w policji od 17 lat i należy do grupy doświadczonych detektywów zajmujących się przestępczością zorganizowaną w Brooklynie. Z racji jego pozycji i doświadczenia, znalezienie ofiary porwania w jego garażu jest szokiem dla nowojorskiej policji.
Zagmatwane porwanie
Sprawa zaczęła się od porwania 26 lipca 25-letniego mężczyzny z ulicy Nowego Jorku. Znajomi ofiary otrzymali później kilka telefonów z żądaniem 75 tysięcy dolarów okupu. Sprawa została zgłoszona na policję, która szybko namierzyła miejsce z którego dzwoniono.
Kilka dni po porwaniu funkcjonariusze wkroczyli do wytypowanego budynku. W jednym z kilku mieszkań zastali Johnsona, który przedstawił się jako detektyw. Podczas dalszego przeszukania budynku, w garażu należącym do policjanta znaleziono związaną ofiarę porwania. Śledczy szybko zatrzymali detektywa do wyjaśnienia i zmuszono go do oddania odznaki oraz broni.
Wszystko wskazuje jednak na to, że to nie policjant był sprawcą porwania. W jego budynku zatrzymano też cztery inne osoby, podejrzewane o dokonanie przestępstwa. Sprawcy prawdopodobnie skorzystali z garażu funkcjonariusza bez jego wiedzy. Johnson formalnie nie otrzymał żadnych zarzutów.
Autor: mk//kdj / Źródło: FOX News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipeda (CC-BY-SA)