Ocalał z masakry na wyspie Utoya i od razu trafił do policyjnego aresztu. Na 17 godzin. W tym czasie rodzina norweskiego nastolatka była przekonana, że chłopak nie żyje. O przypadku 17-letniego Anzora Dżukajewa pisze w piątek dziennik "Verdens Gang".
Jak donosi gazeta, chłopak pochodzenia czeczeńskiego został zatrzymany, bo podejrzewano, że jest wspólnikiem autora masakry Andersa Behringa Breivika.
Bezpośrednio z wyspy 17-latek pochodzenia czeczeńskiego trafił do aresztu, gdzie spędził noc z 22 na 23 lipca. Przez cały ten czas jego rodzina była przekonana, że nie żyje.
Kilka metrów od zbrodniarza
"To szalone, że myśleli, iż mogłem zrobić coś podobnego" - powiedział gazecie Anzor Dżukajew. Chłopak został umieszczony w celi oddalonej jedynie o kilka metrów od tej, gdzie zamknięto Breivika, który na wyspie zastrzelił 69 osób.
Policja potwierdziła, że zatrzymała Dżukajewa wyjaśniając, iż zachowywał się on nienormalnie i nie mógł w zadowalający sposób udowodnić swojej tożsamości. "Baliśmy się takiej sytuacji, gdy zabójca porzuca broń i znika w tłumie" ocalałych - powiedział przedstawiciel policji z Oslo, Johan Fredriksen.
Dżukajew wyjaśnił, że powodem jego "dziwnego" zachowania były traumatyczne przeżycia z Czeczenii.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: fot. internet