Obciął grzywkę koledze. Szkolny wybryk, polityczna burza


Republikanin Mitt Romney, który niemal na pewno stoczy walkę o fotel prezydencki w USA z Barackiem Obamą, ma podobno za sobą niechlubną szkolną przeszłość. Jak pisze "Washington Post", w latach 60. znęcał się nad kolegami.

Gdy w 1965 do prestiżowej szkoły średniej Cranbrook School w Bloomfield Hills trafił nowy uczeń, John Lauber, znalazł się "na celowniku" Romneya - pisze "Washington Post". Wszystko podobno ze względu na jasno ufarbowane blond włosy.

- On nie może wyglądać w ten sposób. To nie w porządku. Spójrz na niego - miał powiedzieć do swojego kolegi Matthew Friedemanna Romney.

Kilka dni później niespodziewającego się takiego obrotu sprawy Laubera dosięgła kara. Romney wraz z kolegami "napadł" na nastolatka i przy pomocy nożyczek obciął mu grzywkę.

"Bezsensowna, głupia, idiotyczna rzecz"

Jak pisze "Washington Post", pięciu uczniów niezależnie od siebie potwierdziło tę historię, w tym czterech z nich zgodziło się podać nazwiska do publicznej wiadomości.

Jeden z nich, emerytowany prokurator Thomas Buford wspomina: "To się stało bardzo szybko i do dnia dzisiejszego nie daje mi to spokoju". Buford, wtedy szkolny mistrz zapasów, przeprosił później "przerażonego" Laubera. Komentując całą sprawę jest surowy w ocenie młodzieńczego wybryku - to była "bezsensowna, głupia, idiotyczna rzecz" - stwierdził.

Romney miał sobie też - według doniesień "Washington Post" - żartować z nauczycieli.

"Przesadzone historie"

W obronie republikańskiego polityka, co oczywiste, stanęła jego rzeczniczka ds. kampanii Andrea Saul. Jej zdaniem każdy, kto zna Mitta Romneya wie, że nie jest złośliwy i okrutny. "Historie sprzed 50 lat są przesadzone", a "gubernator Romney nie pamięta, by uczestniczył w takich incydentach" - podała w komunikacie.

Przedstawiciele kampanii odmówili zgody na wywiad z Romneyem. Odmówili także dalszych komentarzy na temat jego młodzieńczych lat w Cranbrook.

Źródło: PAP