Obama tłumaczył się z Wikileaks


Prezydent USA Barack Obama telefonował w sobotę do tureckiego premiera Recepa Tayyipa Erdogana w celu poprawienia stosunków między Waszyngtonem a Ankarą. Wszystko to w związku z publikacją przez portal Wikileaks amerykańskich depesz dyplomatycznych krytykujących Erdogana. Premier Turcji zagroził po zapoznaniu się z ich treścią podjęciem kroków prawnych wobec dyplomatów USA.

Według niedzielnego komunikatu kancelarii premiera Turcji, Obama oświadczył, że komentarze zawarte w depeszach nie odzwierciedlają poglądów obecnej amerykańskiej administracji. Amerykański prezydent zapewniał, że sojusz amerykańsko-turecki nie osłabł.

- Jest ważne, by nie pozwolić, aby nasze wspólne interesy w sposób sztuczny ucierpiały przez opublikowanie pod koniec listopada amerykańskich depesz opisujących w sposób mało pochlebny pewnych tureckich przywódców - powiedział z kolei Erdogan. W czasie rozmowy telefonicznej zadeklarował, że Turcja jest zdeterminowana współpracować z Waszyngtonem, a przeciek nie zaszkodzi obustronnym relacjom.

Dyplomatyczne oszczerstwo

Bezpośrednio po publikacji not dyplomatycznych USA Erdogan oskarżył dyplomatów amerykańskich o oszczerstwo.

W poufnych depeszach dyplomacji amerykańskiej twierdzi się, że Erdogan ma konta w bankach szwajcarskich, przedstawia się go jako autorytarnego przywódcę, który nienawidzi Izraela, oraz jako szefa rządu z "islamistycznymi wpływami". W ujawnionych dokumentach dyplomaci amerykańscy podają też w wątpliwość zachodnią orientację Ankary oraz wskazują na ostre rozbieżności w ocenie irańskiego programu nuklearnego. Tureckie media obszernie informowały o tych notach.

Źródło: PAP