- To, że cała załoga wróciła cała i zdrowa jest wielkim sukcesem - tak rosyjska agencja Interfax opisuje powrót na Ziemię statku kosmicznego Sojuz TMA-11, który w sobotę z wielkim trudem wylądował w Kazachstanie.
"Wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej" - pisze Interfax, cytując anonimowe źródło "w rosyjskim przemyśle kosmicznym". Według niego w momencie wejścia w kolejne warstwy atmosfery kapsuła statku leciała ku Ziemi lukiem do przodu, narażając kosmonautów na ogromne przeciążenia.
To nie jedyny problem, z jakim borykała się kapsuła. Przez kilkadziesiąt minut nikt nie wiedział nawet, gdzie wylądowała. W końcu statek udało się odnaleźć - 420 kilometrów od planowanego miejsca lądowania.
Przedstawiciel rosyjskiego Centrum Dowodzenia Lotami Kosmicznymi powiedział później, że było to prawdopodobnie tak zwane "twarde lądowanie", a więc niezbyt przyjemne dla załogi statku.
Międzynarodowa załoga bezpieczna
Na pokładzie wracającego na Ziemię statku Sojuz TMA-11 znajdowała się 29-letnia inżynier nanotechnologii z Korei Południowej I So Jeon, Amerykanka Peggy Whitson i inżynier pokładowy, Rosjanin Jurij Malenczenko.
Koreanka przeprowadziła w czasie 11-dniowej misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej 18 eksperymentów naukowych, a za jej pobyt w kosmos rząd Korei Południowej zapłacił Rosji około 25 mln dolarów.
Źródło: PAP, lex.pl