Nowa twarz: 20 lat przygotowań

"Ktoś kto tak wygląda, zakłada maskę na widok bliskich"
"Ktoś kto tak wygląda, zakłada maskę na widok bliskich"
"Ktoś kto tak wygląda, zakłada maskę na widok bliskich"

20 lat - tyle czasu przygotowywała się prof. Maria Siemionow do przeprowadzenia operacji przeszczepu twarzy. Trud i cierpliwość nie poszły na marne bo zespół chirurgów, na czele którego stanęła Polka, dokonał pierwszego na świecie tak rozległego, "prawie całkowitego", przeszczepu twarzy u dorosłego pacjenta. - Nawet nie wiecie jak szczęśliwa była pacjentka kiedy obiema rękami mogła przesunąć po twarzy i poczuć, że ma nos i szczękę - mówiła prof Siemionow do dziennikarzy.

Podczas operacji przeszczepem zastąpiono blisko 80 proc. powierzchni twarzy pacjentki (jej nazwiska i wieku nie podano). Oryginalne pozostały tylko górne powieki, czoło, dolna warga i broda. - Operacja trwała 22 godziny, przebiegała zgodnie z planem. Przygotowania do niej zajęły ponad 20 lat. Jestem bardzo dumna - relacjonowała prof. Siemionow podczas konferencji prasowej.

Obrażenia pacjentki były bardzo poważne - nie miała nosa ani podniebienia, nie mogła samodzielnie jeść ani oddychać bez specjalnego otworu w tchawicy. - Muszę wam powiedzieć, jak szczęśliwa była, kiedy obiema rękami mogła przesunąć po twarzy i poczuć, że ma nos, poczuć, że ma szczękę - mówiła Siemionow. Doktor podkreśliła też, że w przypadku pacjentki wyczerpano wszelkie konwencjonalne możliwości rekonstrukcji.

Kontrowersyjne, bo nie ratujące życia

Pierwszy przeszczep twarzy przeprowadzono we Francji trzy lata temu. Biorcą była kobieta, której twarz była zniekształcona po pogryzieniu przez psa. Dwu następnych operacji tego typu dokonano w Chinach, gdzie pacjentem był rolnik zaatakowany przez niedźwiedzia, i w Europie, gdzie biorca cierpiał na deformującą chorobę genetyczną.

Przeszczepy twarzy uznaje się za kontrowersyjne, ponieważ celem niezwykle skomplikowanego i drogiego zabiegu jest poprawa wyglądu pacjenta, a nie ratowanie jego życia. Po operacji pacjent skazany jest na branie do końca życia leków immunosupresyjnych.

Źródło: TVN24, PAP