Niedzielna dramatyczna akcja ratunkowa na Oceanie Spokojnym zakończyła się sukcesem. Ratownikom udało się umieścić ciężko chorą dziewczynkę wraz z siostrą i rodzicami na pokładzie fregaty US Navy, która zabierze ich z powrotem do Kalifornii. Rodzina wyruszyła z USA w połowie marca. W trakcie rejsu roczna dziewczynka bardzo poważnie zachorowała. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc, dlatego zastosowano niezwykłe środki.
Rodzinę najpierw przetransportowano na ponton, a następnie umieszczono na pokładzie fregaty USS Vandergrift, która przybyła w niedzielę rano, by zabrać chorą dziewczynkę (O SZCZEGÓŁACH AKCJI RATUNKOWEJ CZYTAJ TUTAJ). Jacht znajdował się ok. 1,6 tys. kilometrów od meksykańskiego wybrzeża Pacyfiku. Rodzice wraz z trzyletnią Corą i roczną Lyrą dwa tygodnie temu wypłynęli w rejs jachtem "Buntownicze serce" ("Rebel Heart"). W czwartek młodsza z dziewczynek zaczęła gorączkować i dostała wysypki. Rodzice nadali sygnał ratunkowy. Jak poinformowała Straż Wybrzeża, stan wszystkich członków rodziny jest stabilny, a obecnie przeprowadzane są dalsze badania lekarskie. Fregata zmierza ku Kalifornii i planowo ma tam dotrzeć jutro lub pojutrze. - Dokładny czas podróży będzie zależał od pogody, jednak przewidujemy, że stanie się to na początku tygodnia - powiedziała rzeczniczka Straży Wybrzeża.
Dramatyczna akcja ratunkowa
Zanim rodzina trafiła na pokład fregaty, z pomocą dziewczynce wysłano ratowników z 129 Skrzydła Ratunkowego Gwardii Narodowej, którzy na spadochronach wylądowali w oceanie, a następnie dopłynęli do jachtu. - Mieli ze sobą wszystko, co było potrzebne, by w razie potrzeby uratować życie dziewczynki - poinformował rzecznik 129 Skrzydła.
Ratownicy zostali z rodziną na pokładzie jachtu do czasu przypłynięcia fregaty. Nie udało im się ustalić, co dolega dziewczynce, jednak od początku zapewniano, że jej stan jest stabilny. Rodzina wyruszyła z Meksyku 19 marca. W planach mieli odwiedzenie wysp na południowym Pacyfiku, a następnie dopłynięcie do Nowej Zelandii. Swoją wyprawę opisywali na blogu i na Facebooku.
Mimo że ojciec rodziny jest doświadczonym żeglarzem i nurkiem, rejs szybko okazał się bardzo trudny. "Sądzę, że może to być najgłupsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy" - pisała na blogu matka 26 marca. "Dlaczego wybraliśmy tak ciężki sposób podróżowania? Głupota" - dodała.
Autor: kg/kka / Źródło: Reuters