- Poparcie mieszkańców Szkocji dla niepodległości zmniejszyło się do 48 proc. - głoszą najnowsze wyniki sondażu instytutu badania opinii publicznej Panelbase. Oznacza to, że wynik czwartkowego referendum pozostaje niepewny. Obserwujące rozwój sytuacji w Szkocji państwa świata wolałyby, aby Szkoci nie decydowali się na secesję.
Według Panelbase poparcie dla utrzymania więzi państwowej z Wielką Brytanią wynosi obecnie 52 procent. W poprzednim sondażu Panelbase poparcie dla niepodległości Szkocji sięgało 49 procent wobec 51 procent dla stanowiska przeciwnego.
Oznacza to, że poparcie dla secesji nieznacznie spadło, jednak różnica jest nadal minimalna i błąd statystyczny może zaważyć na wyniku badań. Dodatkowo pięć procent respondentów ankiety nie zdecydowało jak głosować. Pominięto ich przy obliczaniu ostatecznego wyniku. Opublikowane we wtorek wyniki dwóch innych sondaży, przeprowadzonych na zlecenie dzienników "Scotsman" i "Daily Telegraph", były w proporcjach poparcia takie same, dając odpowiednio 48 i 52 proc.
Świat woli jedność
Jak pisze w swojej analizie agencja Reutera, z uwagi na własne interesy i ze względów geopolitycznych wielkie mocarstwa od Pekinu po Waszyngton "modlą się w duchu, aby Zjednoczone Królestwo pozostało całe". Nie chcą "aby powstał zaraźliwy precedens polegający na podziale jakiegoś państwa w tych niestabilnych czasach". W Unii Europejskiej Niemcy otwarcie oświadczyły, że wolałyby, aby Wielka Brytania się nie podzieliła. Inne kraje UE, zwłaszcza Hiszpania, Belgia i Włochy, mają nadzieję, że szkockie głosowanie nie spotęguje problemu ich własnej spójności narodowej. Nie mówią tego jednak dobitnie. Praktycznie jedyne grupy na świecie, które życzą Szkotom suwerenności, to narody bez własnych odrębnych państw - Katalończycy w Hiszpanii, mieszkańcy Kaszmiru w Indiach i Kurdowie, rozrzuceni w Turcji, Iraku i Iranie.
Wielki Brat patrzy i czeka
Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że chcą, aby Wielka Brytania pozostała ich silnym i zjednoczonym partnerem. Prezydent Barack Obama zastrzegł jednak, że jeśli chodzi o niepodległość Szkocji, wybór należy do samych Szkotów. Przedstawiciele sektora obronnego USA obawiają się komplikacji we współpracy z niepodległą Szkocją, która buduje brytyjskie lotniskowce i na terenie której jest jedyna brytyjska baza okrętów podwodnych z napędem nuklearnym. Amerykańscy dyplomaci obawiają się, że rozpad Zjednoczonego Królestwa osłabiłby jego obie części ekonomicznie i sprawiłby, że wyjście W. Brytanii z Unii Europejskiej stałoby się bardziej prawdopodobne, co z kolei osłabiłoby wpływy Waszyngtonu w UE. - Jeśli Szkocja postanowi iść własną drogą, Waszyngton będzie chciał ją widzieć w UE i w NATO - twierdzi Fiona Hill, specjalistka ds. Europy w think-tanku Brookings Institution.
Nikt nie lubi separatyzmów
Także poza Zachodem zaskakująco mało krajów życzyłoby sobie rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Można by oczekiwać, że Indie - była kolonia brytyjska, która uzyskała niepodległość w 1947 roku - będą sympatyzowały ze Szkotami. Jednak nowa szefowa indyjskiej dyplomacji Sushma Swaraj, zapytana 8 września na konferencji prasowej o ewentualny rozpad dawnego mocarstwa kolonialnego, powiedziała: "Rozpad Zjednoczonego Królestwa? Uchowaj Boże". Jeden z doradców powiedział jej coś do ucha i Swaraj dodała: "Decyzja należy do mieszkańców Szkocji". Secesja i dążenia niepodległościowe są dla Rosji zbyt drażliwą kwestią, by do tego zachęcać, więc Kreml wyraża opinię, że przyszłość Szkocji jest wewnętrzną sprawą brytyjską. Prezydent Władimir Putin, zapytany o szkockie referendum w styczniu, przed aneksją Krymu przez Rosję, powiedział: "To nie nasz biznes. To wewnętrzny problem W. Brytanii. Myślę, że każdy naród ma prawo do samostanowienia i że (...) taka erozja suwerenności państwowej w ramach zjednoczonej Europy jest ułatwiona. Niemniej jednak pozostawanie w jednym silnym państwie ma swoje zalety i nie powinno się o tym zapominać". Chiny, które odrzucają interwencję z zewnątrz w swe rządy w Tybecie czy w stosunki z Tajwanem, obserwują Szkocję z pewnym zdumieniem i zdenerwowaniem. Oficjalnie Pekin nie zajął w tej sprawie stanowiska, ale dziennik "Renmin Ribao" napisał w tym tygodniu w edycji przeznaczonej dla zagranicy, że "nie ma wątpliwości, iż jest to sytuacja, w której obie strony mogą tylko stracić".
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP