Rząd Niemiec uważa, że międzynarodowa umowa ACTA jest "potrzebna i słuszna" oraz jest gotów wyjaśnić wszelkie wątpliwości, jakie mogą się pojawić odnośnie porozumienia - oświadczył w poniedziałek rzecznik rządu w Berlinie Steffen Seibert.
Według Seiberta, ACTA nie wiąże się z zagrożeniami, na które powołują się przeciwnicy umowy. - Uważamy porozumienie ACTA za ważny krok w kierunku stworzenia międzynarodowych ram prawnych dla walki z fałszowaniem produktów i marek - powiedział Seibert na konferencji prasowej.
Uważamy porozumienie ACTA za ważny krok w kierunku stworzenia międzynarodowych ram prawnych dla walki z fałszowaniem produktów i marek. rzecznik rządu Steffen Seibert
Niemcy się wstrzymają
W piątek poinformowano, że Niemcy wstrzymają się z podpisaniem kontrowersyjnej umowy handlowej ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) dotyczącej zwalczania handlu podrobionymi towarami. Umowa ta zawiera również zapisy dotyczące ochrony własności intelektualnej, które - zdaniem krytyków porozumienia - ograniczą swobodne funkcjonowanie internetu.
Sprawa ACTA dzieli niemiecką koalicję rządzącą. Wątpliwości wyraziła bowiem minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser Schnarrenberger z liberalnej partii FDP. Jej zdaniem, Komisja Europejska powinna wyjaśnić, czy umowa pociągnie za sobą nowe regulacje dla państw członkowskich.
Przy "bocznym stole"
Rzecznik niemieckiego ministerstwa sprawiedliwości Anders Mertzlufft przyznał w poniedziałek, że Niemcy nie odgrywały istotnej roli w trakcie negocjacji nad umową, a raczej siedziały przy "bocznym stole"; porozumienie powstało z inicjatywy USA i Japonii i zostało podpisane 26 stycznia przez Unię Europejską, jak również przez 22 z jej 27 państw członkowskich, w tym przez Polskę.
Także niemiecki pełnomocnik do spraw ochrony danych Peter Schaar zaapelował do rządu w Berlinie, by dokładnie przeanalizowały umowę - informuje w poniedziałek agencja dpa. Zdaniem Schaara jest bardzo prawdopodobne, że realizacja zapisów ACTA może mieć "ogromne konsekwencje dla ochrony danych osobowych". Dodał, że od dostarczycieli usług internetowych wymagać się będzie udostępniania informacji o aktywności w sieci użytkowników, którzy w jakikolwiek sposób - nawet bezwiednie - przyczynili się do naruszenia praw autorskich.
Świat realny i wirtualny
To, co jest zabronione w rzeczywistym świecie - czyli kopiowanie cudzej własności intelektualnej - musi być też zakazane w świecie wirtualnym. chadecki polityk Wolfgang Bosbach
Za podpisaniem i ratyfikacją umowy ACTA wypowiedzieli się natomiast niektórzy politycy rządzącej w Niemczech chadecji. "To, co jest zabronione w rzeczywistym świecie - czyli kopiowanie cudzej własności intelektualnej - musi być też zakazane w świecie wirtualnym" - powiedział chadek Wolfgang Bosbach gazecie "Rheinische Post".
Podobnego zdania jest wiceprzewodniczący frakcji chadeckiej Guenter Krings. "Jeśli również z Niemiec popłynie sygnał, że nie chcemy ACTA, będzie to mieć fatalne skutki dla ochrony własności intelektualnej na świecie" - powiedział w rozmowie z dziennikiem "Passauer Neue Presse" Skrytykował też niemiecką minister sprawiedliwości za kwestionowanie umowy.
Masowe demonstracje
W minioną sobotę w wielu europejskich miastach, w również niemieckich, odbyły się demonstracje przeciwników ACTA. W Niemczech z największą krytyką spotkał się sposób prac nad umową, którą wynegocjowano w zaciszu gabinetów i - jak informują media - przy współudziale wielkich koncernów branży muzycznej i filmowej. Zastrzeżenia budzą także nieprecyzyjne zapisy porozumienia. Jego przeciwnicy obawiają się, że dostarczyciele usług internetowych zostaną zmuszeni do kontrolowania treści przekazywanych za pomocą sieci.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" napisał w poniedziałek, że wiele zastrzeżeń do ACTA wynika z nieznajomości zapisów umowy i niezrozumienia, czym jest własność intelektualna.
"Wszystkie działania, jakich wymaga ACTA w celu ochrony praw autorskich, od dawna są już zapisane w niemieckich ustawach: Kto narusza prawo autorskie, musi zapłacić odszkodowanie; kto bez pozwolenia powiela albo rozpowszechnia dzieła, podlega karze; zabronione jest omijanie prawa ochrony przed kopiowaniem; a gdy prawo ochrony własności intelektualnej naruszane jest +na skalę handlową+ poszkodowany może domagać się udostępnienia informacji od dostawcy usługi internetowej" - wskazuje "SZ".
"Te reguły były i są potrzebne, bo inaczej prawo autorskie przestanie być prawem. Potrzebuje ono ochrony, by nie zostało skruszone w skali świata" - ocenia niemiecki dziennik.
Źródło: PAP