Podczas gdy spore obszary Europy borykają się z kryzysem zadłużenia, Niemcy przenoszą swe zainteresowania i inwestycje na Wschód, poza strefę euro - pisze "New York Times".
Inwestowanie energii i pieniędzy poza eurostrefą napędza solidny wzrost gospodarczy Niemiec. Może mieć to kolosalne implikacje dla krajów UE, które zwłaszcza teraz, starając się opanować kryzys, liczą, że Berlin odegra tradycyjną rolę lokomotywy europejskiej gospodarki - pisze NYT.
Drang nach Osten
Tymczasem niemieckie firmy zamiast inwestować w krajach eurogrupy, przenoszą produkcję i inwestycje do Polski, Rosji, Brazylii, a zwłaszcza Chin.
Rząd Angeli Merkel ze wszech miar stara się ułatwić niemieckim firmom taką ekspansję. Gdy pani kanclerz podróżuje, towarzyszy jej świta biznesmenów. Gesty kurtuazji poprzedzające kontrakty i inwestycje są odwzajemniane. Premier Chin Wen Jiabao przywiózł ze sobą 13 ministrów i 300 menedżerów, gdy składał wizytę Angeli Merkel w ubiegłym miesiącu.
Skoncentrowanie się na pozaeuropejskich rynkach i partnerach już wpłynęło na styl polityki uprawiany przez Berlin w UE - pisze NYT.
- Niemcy są już mniej zależne do euro i ich postawa stała się bardziej asertywna. Mniej chętni do pomocy krajom pogrążonym w kryzysie i bardziej konfliktowi w kontaktach z unijnymi państwami wagi ciężkiej, przyczyniają się do wzrostu napięć w obrębie UE - komentuje politykę Berlina nowojorski dziennik.
Zależni od kondycji Chin?
Niektórzy eksperci ostrzegają niemieckich producentów i inwestorów przed nadmierną koncentracją na rynkach wschodzących. Spowolnienie chińskiej gospodarki mogłoby oznaczać spory cios dla Niemiec.
Inni analitycy twierdzą jednak, że większym ryzykiem dla niemieckiego biznesu byłaby nieobecność na dobrze rokujących rynkach wschodzących.
Źródło: PAP