Nieczysty finisz kampanii


Do wyborów prezydenckich w USA zostało tylko kilkadziesiąt godzin, ale dla obydwu konkurentów Johna McCaina i Baracka Obamy są to być może najważniejsze godziny kampanii wyborczej. Dlatego zażarta, nie zawsze czysta, walka o głosy trwa do samego końca.

McCain na zakończenie kampanii zafundował sobie podróż aż po siedmiu stanach. Szczególne miejsce na jego mapie zajmuje Ohio, Floryda, Wirginia i Pensylwania - stany, w których szanse obu kandydatów wydają się wyrównane.

Rano republikanin odwiedził Florydę, potem poleciał do Bristolu w stanie Wirginia. Wygłosił tam przemówienie, w którym przypomniał m.in. wypowiedź Obamy ze stycznia, w którym demokratyczny kandydat proponował ograniczenie emisji gazów cieplarnianych przez wprowadzenie wysokich opłat za emisje.

McCain straszy Obamą górników

To może doprowadzić do bankructwa przemysł węglowy, ostrzegł McCain, starając się przestraszyć górników w kopalniach w Ohio i innych kluczowych stanach, a także zwykłych Amerykanów, obawiających się podwyżek opłat za elektryczność.

Następny przystanek to Tennessee i Pensylwania. Na tym ostatnim stanie Republikanie skupiają największe wysiłki. Reublikanie liczą na zaskakujące, minimalne zwycięstwo dzięki poparciu białych, przeważnie starszych, konserwatywnych wyborców.

Kolejne przystanki to Indiana, stan tradycyjnie republikański, gdzie jednak wzrastało ostatnio poparcie dla Obamy. Potem Nowy Meksyk i Kolorado, gdzie także kandydat Demokratów ma przewagę, ale zdaniem strategów republikanów nie są to jeszcze dla McCaina stany stracone.

Zwolennicy McCaina grają "kartą rasową" wbrew McCainowi

Na finiszu kampanii w walce z Obamą republikanie sięgają również po nieczyste zagrania. Konserwatyści z Pensylwanii wypomnieli Obamie m.in. związki z radykalnym czarnym pastorem Jeremiahem Wrightem, jego religijnym przewodnikiem z Chicago. Po radykalnych wystąpieniach Wrighta Obama zerwał z nim kontakty.

Ataki zwolenników McCaina mają miejsce, mimo że sam McCain nakazał, by nie wykorzystywać tego tematu w kampanii i sam go nie poruszał - w obawie przez oskarżeniami, że wykorzystuje "kartę rasową". Jego sztab oświadczył jednak, że senator nie kontroluje jednak wszystkich swoich zwolenników.

Obama: McCain to kontynuacja polityki Busha

W ostatnich godzinach kampanii nie próżnuje też Barack Obama. Na wiecu w Jacksonville na Florydzie jak zwykle mówił o McCainie jako kontynuatorze polityki prezydenta Busha. Demokrata dał do zrozumienia, że McCain jest współwinien polityce, która doprowadziła do kryzysu gospodarki i dwóch wojen, których końca wciąż nie widać.

Kiedy przypominał o propozycjach programowych McCaina, tłum odpowiadał mu buczeniem. - Nie musicie buczeć, wystarczy głosować - mówił Obama, podkreślając, że trzeba odejść od "starej polityki podziałów ideologicznych" i dylematów w rodzaju "wysokie czy niskie podatki".

Pocałunek śmierci Cheneya?

- Obaj - John McCain i ja - jesteśmy za obniżkami podatków, ale ważne jest, dla kogo - przekonywał Obama mówiąc, że McCain chce cięć podatkowych dla milionerów, podczas gdy on, chce obniżek dla klasy średniej.

Obama wytknął też McCainowi poparcie powszechnie znienawidzonego wiceprezydenta Dicka Cheneya. Dla demokraty to argument, że w razie zwycięstwa kandydata republikanów nic się w Ameryce nie zmieni. - John McCain w pełni zasłużył sobie na to poparcie - powiedział w jednym z przemówień Obama.

Kto zdołał w ostatnich godzinach przekonać do siebie niezdecydowanych wyborców, okaże się w środę w nocy polskiego czasu, gdy poznamy pierwsze wyniki sondażowe.

ŚLEDŹ AMERYKAŃSKIE WYBORY "NA ŻYWO" W TVN24.PL

mtom//mat

Źródło: PAP