Nie strzelają, nawet z wodnych działek. Bo MSW zakazało


Świadkowie mówią, że w wielu miejscach Londynu chuligani są bezkarni, nie widać w ogóle funkcjonariuszy. Gdzie indziej policja musi wycofywać się wobec agresji tłumu. Skąd ta bezradność? Policja nie ma środków, by skutecznie zaatakować chuliganów. Szefowa MSW słynie z niechęci do używania nawet tak popularnej (i skutecznej) broni przeciwko tłumom, jak działka wodne. I powołuje się na "brytyjską specyfikę" działania stróżów porządku.

Brytyjczycy są oburzeni i coraz bardziej zniecierpliwieni nieudolnością władz w tłumieniu zamieszek. Pojawiają się pomysły ewentualnego wysłania na ulice wojska, jeśli policja nie odzyska kontroli. Inna możliwość to wprowadzenie godziny policyjnej, żeby zmusić ludzi do pozostania w domach.

Przede wszystkim jednak, coraz więcej Brytyjczyków żąda od władz, by zezwoliły policji na używanie broni. W pierwszej kolejności armatek wodnych.

Ale to nie takie proste.

Działko wodne "bardzo skuteczne"

Co ciekawe, po ten środek - w większości innych krajów powszechnie w podobnych sytuacjach używany - brytyjska policja sięgała dotychczas tylko w Irlandii Północnej. W samej Anglii - nigdy. Nie wspominając już o innych rodzajach broni, jak gumowe kule czy gaz łzawiący.

Do używania działek wodnych wzywa m.in. były burmistrz Londynu Ken Livingstone. Wspiera go coraz więcej polityków. - Uważam to za dziwne, że chętnie korzystamy z takich środków przeciwko Irlandczykom, podczas gdy Anglikom pozwalamy na niemal wszystko. Jeśli policja chce działek, powinni mieć zgodę na ich użycie. Ja sam używałem działka wodnego i uważam je za bardzo skuteczne - mówi Patrick Mercer, były oficer armii, poseł rządzącej Partii Konserwatywnej.

"Brytyjska specyfika - zgoda i zaufanie"

Nie sądzę, by ktoś chciał zobaczyć armatki wodne wykorzystywane na ulicach Wielkiej Brytanii, ponieważ mamy inne podejście do kultury działania policji tutaj. Pilnujemy prawa i porządku poprzez zgodę i od tego zależy zaufanie pomiędzy policją i społeczeństwem. minister spraw wewnętrznych Theresa May (listopad 2010)

Podobne apele pod adresem ministerstwa spraw wewnętrznych pojawiały się już w ubiegłym roku, podczas zamieszek wywołanych przez studentów. Wówczas, minister Theresa May najpierw powiedziała, że to dobry pomysł, ale już po 24 godzinach się z niego wycofała i zgody na używanie przez policję działek wodnych ostatecznie nie dała.

Powiedziała wówczas posłom: "Nie sądzę, by ktoś chciał zobaczyć armatki wodne wykorzystywane na ulicach Wielkiej Brytanii, ponieważ mamy inne podejście do kultury działania policji tutaj. Pilnujemy prawa i porządku poprzez zgodę i od tego zależy zaufanie pomiędzy policją i społeczeństwem."

Policja "rozbrojona"

Jeszcze ostatniej nocy ministerstwo spraw wewnętrznych utrzymywało, że nie ma planów użycia działek wodnych. Rzecznik resortu stwierdził, że nie ma takiej potrzeby.

Ale jeśli nawet MSW zmieni zdanie, to wprowadzenie działek wodnych do akcji nie będzie możliwe natychmiast. Rzecznik Scotland Yardu powiedział, że policja nie ma nawet jednego działka wodnego. Gdyby chciano ich użyć, konieczne byłoby ich sprowadzenie z Irlandii Północnej.

Źródło: telegraph.co.uk