Setka robotników sprowadzonych z "bratniej" Korei Północnej buduje w Mińsku Pałac Niezależności, oczko w głowie prezydenta Aleksandra Łukaszenki - podaje telewizja Biełsat. Białorusini nie mogą się nachwalić sprawności dalekowschodnich gości.
Pałac Niezależności to rządowy budynek w centrum Mińska, który ma być miejscem odbywania się dużych ceremonii, na przykład spotkania z szefami obcych państw czy dyplomatami. Budowla ma pokazywać potencjał Białorusi. - To demonstracja, że w tym kraju mamy wszystko. To główne centrum naszego kraju, centrum niezależności naszego państwa - stwierdził podczas święta niepodległości na początku lipca Łukaszenka.
"Bratnia" pomoc
Jak się okazało, demonstracja siły Białorusi powstaje wysiłkiem robotników z Korei Północnej. Setka gości z dalekiej Azji intensywnie pracuje na budowie i mieszka w bazie sportowej pod stolicą. Poza Pałacem Niezależności mają też stawiać bloki z wielkiej płyty i remontować hotel "Biełaruś".
Do pracy w Europie Koreańczyków z północy ściągnęła firma "Minskstroj", której szef specjalnie jeździł do Moskwy, aby prowadzić rozmowy z ambasadorem Korei. Ostatecznie uzgodniono, że na Białoruś może przyjechać do 500 robotników z Korei Północnej. Zastąpią oni białoruskich budowlańców, którzy mieli wyjechać w większości do Rosji, gdzie są większe zarobki. Szef firmy nie może się nachwalić swoich nowych pracowników. - Niedawno podszedł do mnie ich przedstawiciel i mówi, że za mało im dajemy pracy. Bo oni są gotowi pracować i 12 godzin dziennie – stwierdził Mikałaj Miłaszewskij, – Nie piją, nie palą, dyscyplinę mają żelazną - dodał. To, o czym Miłaszewskij nie mówił, to warunki w jakich żyją przyjezdni robotnicy. Prawdopodobnie jest tak samo, jak w innych krajach, na przykład w Polsce. Koreańczycy z Północy jak na europejskie standardy dostają głodowe pensje i żyją pod ciągłym nadzorem przedstawicieli bezpieki. Przemieszczają się tylko pomiędzy swoim miejscem zakwaterowania i pracą. Na dodatek swoje zarobki w obcych walutach przekazują państwu, dostając ekwiwalent w walucie Korei Północnej. Pomimo tego, tego rodzaju wyjazdy są bardzo atrakcyjne dla poddanych Kim Dzong Una.
Autor: mk/jk / Źródło: Biełsat, tvn24.pl