Jedni Czesi się cieszą, inni smucą. Komuniści i socjaldemokraci z radością przyjęli wiadomość, że USA rezygnują z budowy tarczy antyrakietowej w Europie. Zdecydowanie minorowe miny mają były premier Mirek Topolanek, który podpisywał umowy ws. tarczy i członkowie Obywatelskiej Partii Socjaldemokratycznej.
Najpierw wiadomość, że Amerykanie "odkładają na półkę" budowę tarczy pojawiła się w amerykańskich mediach. Później czeska telewizja podała, że Barack Obama zadzwonił w nocy do premiera Czech Jana Fischera i poinformował go o swojej decyzji. Tuż po południu, na konferencji prasowej, szef czeskiego rządu potwierdził, że amerykanie rezygnują z tarczy.
Dwa oblicza Czechów
Reakcje na te doniesienia podzieliły Czechów. Czescy Socjaldemokraci (CSSD) i komuniści (KSCM), jak również działacze sprzeciwiający się tarczy z zadowoleniem przyjęli decyzję USA. - Cieszę się. Ta decyzja udowadnia, że mieliśmy rację. Zostało potwierdzone, że nie ma powodów do utworzenia tej tarczy – powiedział szef CSSD Jiri Parobek.
Jego zdaniem nie ma takiego zagrożenia ze strony Iranu, któremu amerykańska instalacja mogłaby zapobiec, bo "wykazano, że tarcza nie była na wystarczającym poziomie technicznym i nie była to część wspólnej obrony NATO".
Zagrożenie dla państwa?
Przeciwnego zdania jest Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) i były premier Mirek Topolanek, którego rząd podpisał oba traktaty w sprawie tarczy USA na czeskim terytorium w zeszłym roku. Według niego zmiana postawy Waszyngtonu to wyrażenie faktu, że Stany Zjednoczone straciły swoje interesy w Europie Środkowej.
Topolanek powiedział też w Czeskim Radiu, że sytuację ta postrzega jako pewne zagrożenie bezpieczeństwa państwa czeskiego.
Źródło: CTK