Wygląda na to, że wieloletni prezydent Zimbabwe Robert Mugabe zachowa władzę. Jego główny konkurent w nadchodzących wyborach prezydenckich i lider opozycji nie wyklucza, że wycofa się z wyścigu o fotel głowy państwa.
Jak podał w piątek rzecznik opozycyjnej partii, Ruchu na rzecz Zmian Demokratycznych (MDC), Morgan Tsvangirai obawia się, że głosowanie będzie "farsą".
27 czerwca odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich. W pierwszej, 29 marca, Tsvangirai pokonał rządzącego od 1980 roku Mugabego. Nie zdobył jednak większości wymaganej do zwycięstwa już w pierwszej turze.
Mugabe "zniechęca" opozycję
W takiej sytuacji reżim stara się opozycji odebrać chęci do dalszej walki. Przeciwnicy Mugabe wskazują na rosnącą przemoc i zastraszanie jej zwolenników. Jak twierdzą, do tej pory 70 jej sympatyków zostało zabitych, a dwustu jest zaginionych. Tysiące wygnały z domów milicje lojalne wobec Mugabego.
Mugabe jest pewien wygranej. 84-letni prezydent oznajmił w piątek, że "jedynie Bóg" może odebrać mu władzę.
Zmarnowany potencjał
Mugabe rządzi nieprzerwanie od 28 lat, czyli od momentu uzyskania przez Zimbabwe niepodległości. Od tamtego czasu jego kraj, uznawany za jeden z kilku potencjalnie najbogatszych w Afryce, borykał się z różnymi typowymi dla postkolonialnych państw problemami.
Nigdy nie było jednak tak źle, jak teraz. Gospodarka Zimbabwe jest w stanie rozkładu. Oprócz hiperinflacji, kraj jest nękany 80-procentowym bezrobociem i dramatycznym spadkiem produkcji. Bank centralny kilkakrotnie dewaluował walutę - dolara zimbabweńskiego. W styczniu wprowadzono do obrotu banknoty o nominale 10 mln dolarów zimbabweńskich.
Źródło: PAP, tvn24.pl