Firmie Blackwater, zapewniającej władzom USA najemników, właśnie dołożyli kolejną cegiełkę do złej sławy. Dziennik "New York Times" ujawnił, iż w 2007 roku szef operacji firmy w Iraku groził "przypadkową" śmiercią rządowemu śledczemu, który zgromadził dużo dowodów na nieprawidłowości w postępowaniu jego podwładnych.
Do incydentu miało dojść jeszcze w sierpniu 2007 roku, kiedy Departament Stanu wysłał do Bagdadu dwuosobową komisję dochodzeniową, która miała przyjrzeć się działalności Blackwater. Firma otrzymywała wówczas wielkie kontrakty rządowe na ochronę dyplomatów, placówek dyplomatycznych i różnych innych oficjeli. Ich sprawozdanie trafiło teraz do mediów za sprawą ciągnącego się latami dochodzenia w sprawie strzelaniny na placu Nisour w Bagdadzie. Z niejasnych przyczyn najemnicy zastrzelili tam we wrześniu 2007 roku 17 cywili i ranili 20 kolejnych.
Urąganie zasadom i przepisom
Dwuosobowa ekipa śledcza w składzie "pana Richtera", agenta służby bezpieczeństwa dyplomatycznego i Donalda Thomasa, analityka ds. zarządzania, szybko natrafiła na szereg nieprawidłowości w działaniach Blackwater. Firma miała między innymi zawyżać rachunki za ochronę, zmieniać jej zasady bez konsultacji z Departamentem Stanu czy ograniczać liczbę wartowników przy jednoczesnym utrzymaniu pierwotnej stawki.
Najemnicy mieli też ignorować wymagane prawem certyfikacje niezbędne do posługiwania się konkretnymi typami broni. Często chodzili ze sprzętem do którego nie mieli uprawnień. Zdarzało się również picie alkoholu w bazach. W jednym przypadku czterech uzbrojonych najemników wzięło sobie wóz opancerzony, którym ruszyli "na imprezę", która skończyła się staranowaniem betonowej barykady.
Blackwater miała również bardzo źle traktować podnajmowanych pracowników z takich krajów jak Pakistan czy Jemen. Wykorzystywano ich do prostej służby wartowniczej i kazano żyć w "podłych" warunkach.
Sposób na niewygodne dochodzenie
Kiedy w niecały miesiąc pracy dwuosobowa komisja zgromadziła masę dowodów na nieprawidłowości, dwuosobowa komisja udała się na spotkanie z Danielem Carrollem, szefem Blackwater na Irak. Śledczy chcieli mu zwrócić uwagę na urągające normom warunki w stołówce.
Były komandos jednostki SEALs mało parlamentarnym językiem kazał im nie wtrącać nosa w nie swoje sprawy. Następnie zwracając się do "pana Richtera", zagroził mu śmiercią. W raporcie napisano, iż Carroll stwierdził: "mógłbym cię zabić tu na miejscu i nikt nie mógłby ani nie chciałby nic zrobić w tej sprawie, bo jesteśmy w Iraku".
- Groźba padła spokojnym i niskim głosem. Carroll patrzył mi prosto w oczy. Wziąłem jego groźbę na serio. Byliśmy w strefie wojennej, gdzie mogą się dziać różne dziwne i gwałtowne rzeczy. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi lukratywny kontrakt rządowy - napisał w raporcie "pan Richter".
Sprawa dopiero teraz przypadkiem ujrzała światło dzienne. Nie wiadomo, czy wcześniej miała jakieś konsekwencje. I bez tego firma Blackwater miała bardzo złą renomę. W 2009 roku zmieniła nazwę na "Xe Services", a w 2011 na "Academi". Poza zapewnianiem ochrony dyplomatom, najemnicy zajmują się obecnie między innymi szkoleniem armii Afganistanu.
Autor: mk//gak/zp / Źródło: "New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 3.0) | James Dale