- Słowa Merkel i Sarkozy'ego były ładnie ubrane, ale nic nowego nie wnoszą do sprawy - stwierdził analityk DM BOŚ Marek Rogalski, po ogłoszeniu propozycji zmian w unijnych traktatach, których propozycję przedstawili kanclerz Niemiec i prezydent Francji. - Politycy znowu uprawiają politykę. Czyli na kłopot ewidentnie ekonomiczny mają polityczne lekarstwo - stwierdził Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha.
Kluczowymi ustaleniami kanclerz Niemiec i prezydenta Francji są: większa dyscyplina budżetowa dla państw strefy euro potwierdzona w zmienionych traktatach unijnych, ostateczna rezygnacja z euroobligacji i trzymanie Europejskiego Banku Centralnego z dala od kryzysu. - Jesteśmy gotowi zrobić wszystko w sprawie ratowania euro - podkreślał zgodnie najważniejszy europejski duet.
Za wolno
- Wygląda na to, że w tym dyskursie przewagę uzyskała Merkel - mówi prof. Dariusz Filar. W ocenie ekonomisty ogłoszone w poniedziałek wspólnie przez kanclerz i prezydenta ustalenia pokrywały się z tezami wystąpienia Niemki w Bundestagu przed kilkoma dniami. - Jednym z dowodów na to ma być rezygnacja z pomysłu euroobligacji, na co od początku naciskał Berlin. - Trudno się dziwić, że tego nie chcieli - mówi Filar.
- Zmiana traktatów i bardziej rygorystyczne zapisy to jest oczywiście jakieś rozwiązane. Chociaż wydaje mi się, że wystarczyłoby (...) egzekwować traktat z Maastricht, czego nikt nie robił w ostatnich latach - stwierdził ekonomista. - Powtarza się wysokość deficytu trzy procent PKB, jak w traktacie z Maastricht - dodaje.
Dziś, gdy ekonomiczna konstrukcja legła w gruzach, to politycy znowu uprawiają politykę. Czyli na kłopot ewidentnie ekonomiczny mają polityczne lekarstwo. Robert Gwiazdowski, Centrum im. Adama Smitha
Niewłaściwe kroki
Kolejny ekonomista wskazuje inny problem, poza powolnym pojawianiem się efektów zaproponowanych zmian. - Euro od samego początku było projektem bardziej politycznym, niż ekonomicznym, więc (...) musiało być skazane na ekonomiczną porażkę - mówi Gwiazdowski.
- Dziś, gdy ekonomiczna konstrukcja legła w gruzach, to politycy znowu uprawiają politykę. Czyli na kłopot ewidentnie ekonomiczny mają polityczne lekarstwo - mówi ekonomista. - Wzmocnijmy politycznie organizm, powołajmy komisarza, zmieńmy traktat i dzięki temu nie będziemy mieli problemów. Owszem, będziemy mieli problemy - dodaje Gwiazdowski.
Zdaniem eksperta z Centrum im. Adama Smitha problemem w strefie euro jest nadmiernie rozbudowane państwo, nadmierne wydatki publiczne i pieniądz z taką samą stopą procentową dla gospodarek, które są różne. W ocenie Gwiazdowskiego, propozycje Merkel i Sarkozy'ego niewiele wniosą. - Gdyby rządy potrafiły się zająć gospodarką, to byśmy nie mieli tego kryzysu, który mamy - dodał ekonomista.
Coś jest, ale za mało?
Wiadomo tylko tyle, że Niemcy z Francją mają wspólne stanowisko, co jest dobrą wiadomością. Prof. Witold Orłowski
Podobnie sytuację ocenia Rogalski, analityk Dom Maklerskiego BOŚ. - Z ich wypowiedzi wynika, że chcą oni dokonać zmian traktatowych, nie wiadomo jednak, w jaki sposób chcą to szybko zrobić. To raczej będzie "temat rzeka", zaczną się kłótnie i proces ten potrwa długo, nawet kilka miesięcy - mówi analityk.
- To co zostało zaproponowane przez nich powinno zostać zrobione kilka lat temu. Te pomysły mają zapobiegać kolejnym kryzysom. Pytaniem jest, co chcą zrobić z obecnym kryzysem - stwierdził Rogalski.
Nic wyjątkowego
Obojętność wobec konferencji Merkel i Sarkozy'ego wykazały też rynki finansowe. Nie było żadnego gwałtownego wzrostu notowań na giełdach. Około godziny 17.00 WIG 20 zyskiwał 1,7 procent, niemiecki DAX rósł o około jeden procent, francuski CAC 40 o 1,2 procenta, a brytyjski FTSE 100 - o 0,7 procent.
Analityk TMS Brokers Bartosz Sawicki stwierdził, że indeksy giełdowe po konferencji Merkel-Sarkozy zyskują tyle samo, ile przed wystąpieniem. - Widać po notowaniach, że to co poznaliśmy nie jest dla rynku zaskoczeniem - stwierdził analityk.
Sawicki stwierdził, że rynki czekają na to co przyniesie szczyt unijnych przywódców zaplanowany na koniec tego tygodnia. - Ciekawe może być też posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, który prawdopodobnie obniży stopy procentowe. To nie jest jednak przedmiotem kontrowersji. Dużo jest natomiast znaków zapytania dotyczących większego zaangażowania EBC na rynku - powiedział Sawicki.
Źródło: PAP