- To raport przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya, a nie propozycje Francji i Niemiec, będą podstawą dyskusji o ewentualnej zmianie traktatu UE - stwierdził minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Wyniki rozmów Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego mają być według Polaka "ważnym punktem", ale nie najważniejszym.
- Nie udaję tutaj, że ktoś ma jakieś szczególne prawo do kształtowania tej dyskusji, ale jeśli ktoś ma to prawo, to jest to przewodniczący Rady Europejskiej - dodał Dowgielewicz.
Ważne, ale nie najważniejsze
Szczyt UE ma się odbyć w Brukseli w czwartek i piątek. Ministrowie państw wspólnoty prowadzą właśnie przygotowania do rozmów. W przerwie Dowgielewicz odniósł się do konferencji Merkel i Sarkozy'ego. - Z całym szacunkiem, jeśli te propozycje będą, to bardzo dobrze, czekamy wszyscy na nie z niecierpliwością. To jest waży punkt i sugeruję, żebyśmy wzięli go pod uwagę - powiedział Polak.
Zaznaczył, że ze strony Francji i Niemiec czeka "z nadzieją" przede wszystkim na "sygnał w sprawie pełnej determinacji do obrony euro". - Te dwie największe gospodarki strefy euro powinny wysłać dzisiaj sygnał jedności, sygnał pełnej determinacji do obrony euro; na to oczekuję przede wszystkim - powiedział Dowgielewicz.
Z całym szacunkiem, jeśli te propozycje będą, to bardzo dobrze, czekamy wszyscy na nie z niecierpliwością. To jest waży punkt i sugeruję, żebyśmy wzięli go pod uwagę. Mikołaj Dowgielewicz o ustaleniach Merkel i Sarkozy'ego
Przed rozpoczęciem negocjacji w Brukseli Polska przedstawiła partnerom w UE półtorastronicowy dokument "Zachowanie integralności UE przy wzmacnianiu zarządzania w strefie euro". Ma to być wkład polskiej prezydencji do trwającej dyskusji o zmianie traktatu oraz o tym, jak w przyszłości uchronić strefę euro przed kryzysami grożącymi jej rozpadem.
- Dokument polskiej prezydencji jest komplementarny w stosunku do tego, co zaproponuje przewodniczący Rady Europejskiej. Ogólnie chodzi nam o to, żeby dokonywać zmian w traktatach w UE w sposób zorganizowany czy w oparciu o istniejące podstawy prawne - podkreślił Dowgielewicz.
Po drugie, podkreślił, Warszawa chce, by "wszystkie kraje UE czuły się zaangażowane" w dyskusję o zmianach w UE. - Żeby był to projekt jednoczący a nie dzielący - mówił Dowgielewicz. I po trzecie, Polska chce, "by wzmocnić instytucje europejskie, wzmocnić uprawnienia Komisji Europejskiej, a jednocześnie, żeby zapewnić szeroką bazę demokratyczną dla tej wzmocnionej koordynacji gospodarczej, czyli zaangażowania Parlamentu Europejskiego i parlamentów narodowych" - dodał.
Dyskusja nad przyszłością
Na szczycie 8-9 grudnia w Brukseli przewodniczący Van Rompuy i szef KE Jose Manuel Barroso przedstawią raport na temat tego, czy i jakie zmiany traktatu UE są potrzebne, by wzmocnić zarządzanie gospodarcze strefy euro i dyscyplinę finansów publicznych państw członkowskich. Zostali do tego zobowiązani przez przywódców państw na poprzednim szczycie w październiku.
Możliwe jest wprowadzenie tylko takich zmian, które obowiązywałyby strefę euro, ale i tak zgodę na zmiany muszą wyrazić wszystkie państwa członkowskie. W ramach traktatu UE możliwe jest też uruchomienie tzw. wzmocnionej współpracy chętnych państw, które chcą iść dalej (np. tworząc unię fiskalną).
Na zmianę traktatu nalegają przede wszystkim Niemcy, domagając się m.in. kontroli budżetów narodowych oraz tego, by Trybunał Sprawiedliwości UE sądził niesubordynowane kraje. Berlin zapowiada, że jeśli nie uda się uzyskać zgody wszystkich 27 państw na zmianę traktatu, (sprzeciwić może się zwłaszcza Londyn), to wówczas chętne kraje zawrą traktat w formie umowy międzyrządowej o nowym pakcie stabilności euro. Taki traktat, jak zapewnia Berlin, byłby otwarty dla Polski.
Źródło: PAP