Tłum był spokojny, a uczestnikom towarzyszyła raczej atmosfera namysłu. Bliscy pochowali 15-letniego Aleksisa Andreasa Grigoropulosa, którego śmierć wywołała trwające już czwarty dzień zamieszki. Jednak protestujący już zapowiedzieli, że walki będą kontynuowane w środę.
O spokój apelowali także prezydent Grecji Karolos Papulias i minister spraw wewnętrznych Prokopis Pawlopulos. Na obrzeżach cmentarza dało się jednak słyszeć okrzyki wznoszone przeciwko policji.
Na pogrzeb młodego Greka przybyło około tysiąca ludzi.
Grecki rząd w opałach
Przed uroczystościami pogrzebowymi tysiące nauczycieli, uczniów i rodziców demonstrowało na ulicach Aten. Manifestanci nieśli ze sobą baner: "Morderca, winny jest rząd".
Demonstranci kierowali się w stronę parlamentu. Dołączyły do nich setki młodych ludzi. Wtedy sytuacja zrobiła się napięta. Młodzież zaczęła rzucać butelkami i kamieniami w stojące przed parlamentem oddziały policji. Grecka policja podała też, że na zachodnich przedmieściach Aten grupy młodzieży obrzuciły kamieniami cztery posterunki policyjne. Policjanci nie zareagowali, nie ma doniesień o rannych.
Do manifestacji doszło także w Salonikach. Demonstrantów, którzy zgromadzili się w okolicy ministerstwa ds. Macedonii i Tracji, eskortowały znaczne siły policyjne. "Mordercze państwo", "Aleksis, żyjesz i nas prowadzisz" - skandowali uczestnicy akcji.
Demonstracje za granicą
Do protestów doszło nie tylko w Grecji. W Paryżu demonstranci na ok. godzinę weszli do budynku, w którym znajduje się grecki konsulat. Zdaniem attache prasowego ambasady demonstranci wtargnęli do budynku, ale nie do samej siedziby konsulatu. Attache powiedział, że demonstracja przebiegała pokojowo. Rzecznik protestujących nazwał akcję "symboliczną". - 20 studentów jest na zewnątrz, a 60 wewnątrz - mówił.
Demonstranci mieli transparent z wypisanym nazwiskiem zabitego 15-latka.
Grecy walczą w nocy
Walki, szczególnie na ulicach Aten, trwały całą noc z poniedziałku na wtorek. Demonstranci podpalali i demolowali sklepy, banki i samochody w centrum miasta. Rannych zostało ponad 50 osób.
Na placu Syntagma przed budynkiem parlamentu policja użyła gazów łzawiących. Aresztowano co najmniej 150 osób.
Nad ranem zasadniczo policji udało się opanować sytuację - nadal jednak dochodziło do potyczek z grupami młodzieży w niektórych punktach w centrum miasta. Inne grupy zamaskowanych młodych ludzi koczowały w nocy na terenie ateńskiego uniwersytetu.
Rząd nie będzie dłużej tolerował chaosu
Wieczorem w poniedziałek w orędziu telewizyjnym premier Grecji Kostas Karamanlis zaapelował do społeczeństwa o zachowanie spokoju - ostrzegł też jednak, iż władze "nie będą tolerować groźnych sytuacji", jakie miały miejsce w ostatnich dniach w greckich miastach.
Szykuje się strajk
Z kolei w środę w Grecji ma się odbyć strajk powszechny - protest przeciwko polityce ekonomicznej rządu, w tym przeciwko reformie systemu emerytalnego. Zarówno strajk, jak i trwające zamieszki mogą poważnie zaszkodzić konserwatywnemu rządowi, który ma tylko jeden mandat przewagi w parlamencie.
Źródło: bbc.co.uk, PAP, Reuters