Kanadyjski oddział wielkiej amerykańskiej firmy lotniczej Pratt & Whitney przyznał się przed sądem do łamania embarga na dostawę broni do Chin. Koncern dostarczał Chińczykom technologię niezbędną do zbudowania pierwszego i najnowocześniejszego lokalnego śmigłowca szturmowego Z-10. Oficjalnie pomagano przy budowie śmigłowców cywilnych.
Pratt & Whitney Canada jest lokalnym oddziałem wielkiego amerykańskiego koncernu, który należy do trójki największych producentów silników lotniczych na świecie. Pratt & Whitney dostarcza napędu do najnowocześniejszych samolotów cywilnych i wojskowych, w tym do praktycznie wszystkich amerykańskich myśliwców. Sam Pratt & Whitney jest natomiast częścią holdingu United Technologies, do którego należą między innymi takie znane firmy jak Sikorsky Helicopters (producent np. słynnego Black Hawka).
W jaskini lwa
Wyżej wymienione firmy mają wielkie doświadczenie w projektowaniu i produkcji silników turbinowych do śmigłowców. Dekadę temu z ich wiedzy postanowili skorzystać Chińczycy, którzy pomimo wielkiego skoku technologicznego poczynionego od początku lat 90-tych, nadal pozostają w tyle w dziedzinie najnowocześniejszych technologii, a w kategorii silników lotniczych zwłaszcza. Chińskie firmy do tej pory nie opracowały i nie zaczęły produkować samodzielnie żadnego wydajnego i niezawodnego napędu. Najlepsze chińskie silniki to kopie rozwiązań rosyjskich.
W takiej sytuacji Chińczycy intensywnie poszukują pomocy z zagranicy i szansy na pozyskanie nowych technologii. Wabikiem dla obcych firm są potencjalne wielkie zyski na adekwatnie wielkim chińskim rynku. Pratt & Whitney weszło w konszachty z "diabłem" skuszone właśnie szansą na duży zarobek. Jak wynika z dowodów prokuratury, już w 2001 roku jeden z dyrektorów szacował zyski koncernu z chińskiego rynku na dwa miliardy dolarów w nadchodzących latach.
- Musimy być bardzo ostrożni z tym programem śmigłowcowym, który prowadzimy z Chińczykami. Za wszelką cenę należy uniknąć tego, aby przedstawiać go jako wojskowy, lub postrzegać go w ten sposób - pisał jeden z dyrektorów w e-mailu. - Przez te sankcje musimy bardzo uważać. Jeśli Z-10C wystartuje do pierwszego lotu w konfiguracji bojowej, to możemy mieć problemy z rządem.
Chcąc uprzedzić europejską konkurencję w wyścigu po miliardy, Amerykanie i Kanadyjczycy świadomie przymknęli oko na to, że łamią sankcje ustanowione po masakrze na placu Tienanmen. Oficjalnie przekazywane do Chin rozwiązania miały służyć do budowy śmigłowców cywilnych. Jednak jak wykazała prokuratura, wszyscy wiedzieli, że to zasłona dymna mająca na celu oszukanie władz.
Chińczycy od początku mieli nie pozostawiać złudzeń Pratt & Whitney. Urzędnicy z Pekinie mieli "jasno powiedzieć, że jeśli chcemy aby nasze silniki były brane pod uwagę w programie budowy nowego śmigłowca cywilnego, to musimy je im uprzednio dostarczyć. Jak rozumiemy, ich zastosowanie będzie militarne".
Pomimo tego amerykański koncern miał według prokuratury przymknąć oko na wszelkie wątpliwości i dla zysku sprzedawał technologie kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa USA . - To ewidentny przykład eksportu technologii, który zmniejsza przewagę jakościową naszych sił zbrojnych - stwierdziła prokuratura.
Przyznali się
Po trwającym kilka lat dochodzeniu Pratt & Whitney Canada i jej nadrzędne spółki przyznały się do winy. Kluczowym zarzutem, o który oparło się oskarżenie było dostarczenie do Chin specjalistycznego oprogramowania do sterowania silnikami i ich testowania. Same silniki sprzedane do Chin mogły natomiast mieć wprawdzie zastosowanie cywilne, jednak najprawdopodobniej i tak skończyły w śmigłowcach bojowych Z-10.
Łącznie firmy mają zapłacić 75 milionów dolarów tytułem ugody z rządem USA. Holding United Technologies zapewnił również, że w ostatnich latach wydał "ponad 30 milionów dolarów" na wzmocnienie swojej wewnętrznej kontroli prawnej, co ma pomóc w unikaniu łamania amerykańskiego prawa i sankcji.
Niezależnie od ugody w USA, faktem jest to, że Chiny od 2009 roku posiadają działający relatywnie nowoczesny śmigłowiec szturmowy. Pierwszy w historii zbudowany w tym kraju. Obecnie nieznana mała liczba maszyn ma być intensywnie testowana celem dopracowania konstrukcji. Bez zagranicznej pomocy przy silnikach maszyna prawdopodobnie nadal by nie latała. Poza silnikiem Pratt & Whitney PT6C-67C (który ma również zastosowania cywilne), prototypy mogą być też napędzane silnikami z Rosji i Ukrainy. Ostatecznie Chińczycy chcą na ich podstawie zacząć produkcję własnego napędu.
Autor: mk//kdj / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Asian Defence and Technology