W USA wykonano w tym roku mniej kar śmierci niż w latach ubiegłych. Nie jest to jednak skutek odchodzenia od stosowania najwyższego wymiaru kary. Amerykanom po prostu zaczęło brakować substancji stosowanej do zabijania skazańców. Ponadto egzekucje są drogie i władze stanowe postanowiły w czasach kryzysu zaoszczędzić.
Raport na temat wykonywania kar śmierci w USA opublikowało "Centrum Informacyjne nt. Kary Śmierci". Według działaczy z organizacji, w 2010 roku w całych Stanach Zjednoczonych przeprowadzono o 12 procent mniej egzekucji. Łącznie odbyło się ich 46, wobec 52 rok wcześniej i około 100 w 1999 roku.
Również liczba wydawanych wyroków kary śmierci jest bliżej najniższego poziomu od 1976 roku, kiedy przywrócono wykonywanie kary śmierci w USA. Ogłoszono ich 114.
Kłopotliwa eliminacja
Spadek liczby wykonywanych i wydawanych kar śmierci nie jest jednak skutkiem całkowicie dobrowolnego odwrotu Amerykanów od najwyższego wymiaru kary. Przyczyna tkwi w pieniądzach i problemach logistycznych.
Instytucje odpowiedzialne za wykonywanie egzekucji mają problem z zdobyciem tiopentalu (ang. sodium thiopental), jednej z substancji wykorzystywanych podczas egzekucji. W pięciu stanach trzeba było odwołać i przełożyć wykonanie kary śmierci z powodu braku tego środka. Stan Arizona próbował importować go z Wielkiej Brytanii, ale Londyn zakazał eksportu w związku z możliwym kontrowersyjnym jego wykorzystaniem.
Drugim czynnikiem jest wysoki koszt wykonywania kar śmierci. Z racji problemów budżetowych wielu stanów, między innymi Teksasu i Wirginii, które tradycyjnie wiodą prym w liczbie egzekucji, władze szukają oszczędności. Łatwym sposobem okazało się odkładanie wykonywania kar śmierci. Skazańcy mogą czekać, a budżet zyskuje.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: US Gov