Między armią a cywilami się gotuje. Prezydenta nie ma


Konflikt na linii rząd-armia w posiadającym długą tradycję wojskowych przewrotów robi się coraz gorętszy a jednocześnie coraz bardziej zagadkowy. W najnowszej jego odsłonie prezydent opuścił kraj, a premier wzywa szefa armii na rozmowę.

Wyjątkowo gorąco zaczęło się robić w środę, gdy minister obrony Pakistanu, emerytowany generał Khalid Lodhi, został zdymisjonowany przez premiera Jusufa Razę Gilaniego. Kancelaria pakistańskiego premiera wydała komunikat, wyjaśniający, że Lodhi został zdymisjonowany za "poważne wykroczenia i nielegalne działania, które doprowadziły do nieporozumień" pomiędzy instytucjami państwa.

Gilani dodał oliwy do ognia, gdy wcześniej w wywiadzie dla chińskich mediów powiedział, że szefowie armii i wywiadu działali niekonstytucyjnie w tzw. "memogate". Chodzi o opublikowaną 10 października w gazecie "Financial Times" notatkę dyplomatyczną, której autorem miał być ambasador Pakistanu w USA Husain Haqqani. Wynikało z niej, że Islamabad obawiał się zamachu stanu.

Dowódca sił zbrojnych Pakistanu generał Ashfaq Kayani powiedział po opublikowaniu tej informacji, że wszelkie spekulacje na temat planowania przez wojsko przejęcia władzy w kraju są bezpodstawne. Wywiad Gilaniego dla Chińczyków generalicja nazwała poważnymi oskarżeniami dodając, że cięższe paść nie mogły.

Premier zwołuje naradę

Nakładająca się na to dymisja ministra obrony pogłębiła wrażenie konfliktu. Aby mu zapobiec Gilani zwołał na sobotę zebranie rządowego komitetu ds. obrony. Ma na nim pojawić się Kayani.

Ten w czwartek spotkał się z najwyższymi dowódcami wojskowymi, co podsyciło spekulacje, że generałowie mają dość cywilów co najmniej tak samo jak w 1999 roku, gdy zorganizowali ostatni przewrót. Jednak źródła w wojsku uspokajają. - Nie ma mowy o wojskowym przejęciu władzy - powiedział agencji Reutera anonimowo średniej rangi wojskowy.

Prezydent w Dubaju

Mimo zapewnień wojskowych atmosfera robi się jednak napięta i nie poprawia jej zachowanie prezydenta Asifa Aliego Zardariego, z którym łączona jest afera "memogate" (pojawiły się głosy, że to on zlecił napisanie notatki Haqqaniego). Prezydent kolejny raz w ciągu miesiąca poleciał do Dubaju. Podczas gdy w grudniu tłumaczono to zawałem i koniecznością przejścia nad Zatoką Perską operacji, tym razem powód jest prozaiczny. Zardari oznajmił, że do Dubaju wybiera się na wesele i wróci w piątek.

Jednak w posiadającym broń nuklearną kraju, który w swej 64-letniej historii przeżył całą serię zamachów stanu dokonanych przez wojskowych i sprawowali władzę przez połowę tego okresu, nieobecność głowy państwa podczas kryzysu na linii cywile-armia musi budzić obawy Pakistańczyków.

Źródło: reuters, pap