Miedwiediew vs. Putin. Realna walka o władzę czy "pokazucha"?

Aktualizacja:

Takiego spięcia na linii Miedwiediew-Putin jeszcze nie było. Przynajmniej na forum publicznym. Najpierw premier Putin zaatakował ONZ za uchwalenie rezolucji ws. Libii, którą porównał do "średniowiecznego wezwania do wypraw krzyżowych". Nie minęło kilka godzin, a prezydent Miedwiediew słowa swego politycznego patrona - za jakiego uważa się Putina - uznał za "absolutnie niedopuszczalne". Klasyczna gra w "złego i dobrego policjanta" czy przejaw narastającej walki o to, kto zasiądzie na Kremlu w 2012 roku?

Kto będzie następnym prezydentem Rosji? Dmitrij Miedwiediew pozostanie gospodarzem Kremla, czy wróci tam Władimir Putin? A może będzie jeszcze ktoś trzeci?

Wybór przez wskazanie

Jak przed poprzednimi wyborami prezydenckimi, rozstrzygnięcie nastąpi najpóźniej pół roku przed przewidzianymi na marzec 2012 roku wyborami prezydenckimi. Stworzony przez Putina system władzy nie przewiduje bowiem wyboru przy urnach. Nie przewiduje nawet rywalizacji dwóch kandydatów wywodzących się z tej samej opcji politycznej.

Będzie zapewne tak, jak cztery lata temu. Nowy prezydent zostanie wybrany w zaciszu moskiewskich gabinetów, a następnie przedstawiony Rosjanom do zaakceptowania. Tak było wtedy, gdy Putin zostawał prezydentem po raz pierwszy - namaścił go na następcą Borys Jelcyn. Tak było na jesieni 2007 r., gdy z kolei Putin wskazał Dmitrija Miedwiediewa.

Nierówny tandem

Od przeszło trzech lat mówi się, że Rosją rządzi tandem prezydenta (władza formalna) i premiera (władza faktyczna). Realnym przywódcą pozostaje jednak Putin.

Czym więc tłumaczyć pojawiające się ostatnio coraz częściej różnice zdań między dwiema głowami rosyjskiego orła? Wyjaśnienia są dwa, i nie muszą się wykluczać.

Pierwsze to wyreżyserowana rywalizacja, która ma demonstrować, że Miedwiediew jest jednak samodzielnym przywódcą, a zarazem zdobywać poparcie na Zachodzie ("liberalny, reformatorski prezydent").

Inne tłumaczenie: toczy się realna walka o to, kto zostanie wytypowany na nowego prezydenta. To drugie jednak z ważnym zastrzeżeniem: to walka nie tyle między Putinem a Miedwiediewem, co między ich obozami politycznymi.

Car-liberał

Miedwiediew od początku kadencji buduje na użytek zewnętrzny wizerunek liberała, reformatora, prozachodniego polityka. To jednak przede wszystkim retoryka, a nie konkrety. Warto zwrócić uwagę na dwa chyba najważniejsze punkty zagranicznej agendy Miedwiediewa.

Prezydent jako "dobry policjant" buduje relacje Rosji z Zachodem po to, by w Rosja w "miękki" sposób zwiększała swoje wpływy w Europie. Służy temu forsowanie koncepcji nowej architektury bezpieczeństwa w Europie po raz pierwszy przedstawionej w Berlinie w czerwcu 2008. Wprowadzenie tego projektu w życie - a w stolicach państw takich jak Berlin czy Paryż coraz więcej ciepłych słów na temat tej koncepcji pada - osłabiłoby m.in. funkcje bezpieczeństwa NATO i pozwoliłoby Moskwie uczestniczyć w wielu procesach decyzyjnych struktur europejskich.

Drugi punkt to "modernizacja". To słowo chyba najczęściej pada w wystąpieniach Miedwiediewa. Pod tym hasłem zachęca się Zachód do sprzedaży Rosji nowoczesnych technologii i prowadzi ekspansję Rosji w strategicznych sektorach gospodarki UE, takich jak np. sektor gazowy.

Gra w policjantów

Jednocześnie swoją rolę w polityce zagranicznej Rosji gra "zły policjant" Putin. Utrzymuje przyjazne relacje z Iranem, Wenezuelą i Chinami. Raz po raz ostro atakuje Zachód. Po raz ostatni, w sprawie Libii. Konsoliduje w ten sposób swoje zaplecze polityczne, ale też zdobywa punkty wśród zwykłych Rosjan, tradycyjnie niechętnie nastawionych do Zachodu.

Tak więc, krótko mówiąc, Miedwiediew i Putin mają ten sam cel: budowę mocarstwowego statusu Rosji. Używają jedynie różnych środków. Zresztą nawet Miedwiediewowi zdarza się przybrać rolę "złego policjanta". Tak było chociażby w sprawie Kuryli, kiedy w ostatnich miesiącach prezydent Rosji swoimi oświadczeniami i wizytą na wyspach (nie był tam nawet Stalin) sprowokował Japonię.

Walka na haki

Ale i na arenie krajowej walki między Putinem i Miedwiediewem nie ma. Łączą ich zbyt bliskie więzi i należy pamiętać, że to Putin stworzył prezydenta Miedwiediewa. Być

może tylko po to, by po czterech latach wrócić bezpiecznie na Kreml.

I to właśnie niepokoi te środowiska polityczno-biznesowe, które uznały Miedwiediewa za naturalnego patrona w starciu z obozem Putina. Między tymi dwiema frakcjami toczy się realna walka o pieniądze i władzę. W ostatnim czasie coraz częściej dochodzi do uderzeń jednych instytucji i struktur na drugie.

Na przykład niedawna rosyjska "afera hazardowa". FSB zatrzymała grupę prokuratorów i wysokich oficerów policji zaangażowanych w proceder nielegalnych kasyn gry. Skończyło się na publicznej polemice prokuratora generalnego Jurija Czajki (obóz Miedwiediewa) z szefostwem FSB i Komitetu Śledczego (siłowicy kojarzeni z Putinem). Miedwiediew wystąpił w roli mediatora, a faktycznie podjął decyzje korzystne dla prokuratury.

Takich konfliktów, aresztowań i przecieków medialnych można spodziewać się coraz więcej. Na chwile obecną wydaje się jednak, że wizja drugiej kadencji z rzędu oddala się od Miedwiediewa. Czy to oznacza, że na Kreml wróci Putin? Niekoniecznie. Warto zwrócić uwagę na osobę wicepremiera i ministra finansów Aleksieja Kudrina.

Źródło: tvn24.pl