- Ta śmierć, za którą dotąd nikt nie odpowiedział, była używana przez krytyków Kremla do zdobywania politycznych punktów, ale nie miała żadnego wpływu na rosyjski biznes. Nie zaszkodziła mu - powiedział w wywiadzie telewizyjnym rosyjski premier Dmitrij Miedwiediew.
Polityk skomentował w ten sposób pojawiające się głosy, że sprawa śmierci Siergieja Magnickiego może mieć wpływ na rosyjskie interesy w Europie.
Jak jednak pisze Reuters, zapewnienie premiera, złożone w wywiadzie wyemitowanym na najlepszym czasie antenowym, jest sprzeczne z obawami, które podczas Forum Ekonomicznego w Davos wyrażali niektórzy przedstawiciele rosyjskiego biznesu.
"Spokojnie"
Miedwiediew - który w forum uczestniczył - zaznaczył, że ten temat w ogóle się nie pojawił. - To nie interesuje nikogo, z wyjątkiem tych, którzy chcą zbijać kapitał polityczny - powiedział.
I dodał: - Żaden biznesmen nie podnosił tego problemu. Ale niestety stało się to istotym czynnikiem w życiu politycznym - ocenił Miedwiediew.
Ustawa za ustawę
W końcu grudnia parlament Federacji Rosyjskiej uchwalił ustawę nakładającą sankcje na obywateli Stanów Zjednoczonych i innych państw, którzy w ocenie rosyjskiego rządu łamią prawa obywateli Rosji. Zakazuje ona też adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów, stąd opozycja w Rosji nazwała ją "ustawą Heroda". Ten akt prawny to odwet za przyjętą na początku grudnia przez Kongres USA "ustawę Magnitskiego". Zabrania ona przyznawania wiz wjazdowych do USA rosyjskim funkcjonariuszom państwowym współodpowiedzialnym za śmierć w moskiewskim więzieniu w 2009 roku Siergieja Magnickiego, prawnika zaangażowanego w walkę z korupcją w Rosji. Podobne sankcje ten akt prawny nakłada także na innych rosyjskich urzędników podejrzanych o łamanie praw człowieka.
Autor: mn//gak / Źródło: tvn24.pl, Reuters