68 lat po zakończeniu II Wojny Światowej brytyjskie władze rezygnują ze specjalnego systemu klasyfikowania oficjalnych dokumentów, który miał za zadanie utrudniać zadanie niemieckim szpiegom. W ostatnich dekadach był źródłem nieustających frustracji urzędników. Jeden z ministrów twierdzi, że był nawet bliski wyrzucenia komputera przez okno.
Na początku II Wojny Światowe nowy system klasyfikowania oficjalnych dokumentów stworzono kosztem wielu godzin intensywnych prac. Uczyniono go niezwykle rozbudowanym i skomplikowanym, aby maksymalnie utrudnić szpiegom dostanie się do jakichkolwiek informacji.
II Wojna Światowa jednak się zakończyła, a potem nadeszła Zimna Wojna. Zamiast agentów III Rzeszy na tajne informacje czyhało wówczas KGB. Kiedy jednak i to zagrożenie zniknęło, system zaczął być coraz bardziej zawadą, zamiast zabezpieczeniem przed wrogiem.
Mur przeciw szpiegom
Obecnie dzieło urzędników z początków II Wojny Światowej jest zmorą dla pracowników sektora budżetowego w Wielkiej Brytanii. Głównym problemem jest niezwykle rozbudowany system klasyfikacji materiałów, obejmujący bardzo szeroki zakres dokumentów. Jest pięć stopni: chroniony, zastrzeżony, poufny, tajny i ściśle tajny.
Te trzy pierwsze obejmują tak "kluczowe" dla bezpieczeństwa państwa informacje, jak dane statystyczne na temat długości kolejek w państwowej służbie zdrowia, czy wyników działań urzędów pracy. Pomimo tego, że współcześnie żaden szpieg na takie dane raczej nie czyha, urzędnicy muszą się z nimi obchodzić tak, jakby miały wielkie znaczenie dla bezpieczeństwa państwa i w każdej chwili mogły wpaść w ręce wysłannika KGB.
Komputery w urzędach muszą mieć specjalne certyfikaty bezpieczeństwa, wielu materiałów nie można nawet przesyłać e-mailem, a za zostawienie błahego dokumentu na biurku teoretycznie grozi postępowanie dyscyplinarne.
Rewolucja na miarę XXI wieku
Jest wobec tego jasne, iż system stworzony siedem dekad temu stanowi wielkie utrapienie dla urzędników. Zadania zmiany tego stanu rzeczy podjął się szef Urzędu Gabinetu premiera, co odpowiada polskiemu szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Francis Maude. Określa on obecny system jako "monumentalnie nieefektywny".
Maude wspomina, że kiedy po raz pierwszy zasiadł przed swoim urzędowym komputerem, był zszokowany tym jak bardzo są ograniczone jego możliwości, właśnie ze względu na rzekome "zagrożenia bezpieczeństwa". - Był bardzo, ale to bardzo ociężały. Niemal wyrzuciłem go przez okno - powiedział i dodał, że aby uniknąć powolnego komputera przystosowanego do obsługi materiałów tajnych, musi wszystko drukować marnując wielkie ilości papieru i tworząc kolejne problemy z zabezpieczeniem tych kartek.
Przygotowana przez niego reforma zakłada zdjęcie klauzul bezpieczeństwa z zdecydowanej większości materiałów tworzonych przez urzędników. Pozostanie tylko kategoria tajne i ściśle tajne, które mają dotyczyć około pięciu procent dokumentów uznawanych obecnie za istotne dla bezpieczeństwa kraju.
Zmiana systemu ma przynieść nie tylko ulgę urzędnikom, ale też wielkie oszczędności. Chodzi zwłaszcza o możliwość kupowania "normalnego" sprzętu komputerowego, znacznie tańszego od takiego, który musi posiadać odpowiednie certyfikaty bezpieczeństwa. Znacząco spadnie też skala wykorzystywania drukarek. Jak ironiczne zauważa Maude, zmiany odczują też Londyńczycy w postaci zmniejszenia się korków w centrum, bowiem pomiędzy ministerstwami ustanie ciągły ruch samochodów wożących niejawne materiały, których nie można wysłać e-mailem.
Autor: mk//gak / Źródło: The Independent
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu