Kanclerz Angela Merkel powinna stanąć przed komisją śledczą, która bada okoliczności wrześniowego bombardowania w Kunduzie, w Afganistanie - uważa opozycyjna SPD. W ataku, zleconym przez dowódcę Bundeswehry, zginęło ponad sto osób, przede wszystkim cywile.
- Biorąc pod uwagę poziom kontrowersji chcemy wysłuchać pani kanclerz i ministrów już na samym początku, w miarę możliwości w styczniu - powiedział portalowi "Spiegel-Online" polityk ugrupowania Rainer Arnold.
Opozycja chce przede wszystkim wyjaśnienia polityki informacyjnej rządu w sprawie bombardowania w Kunduzie dwóch porwanych przez talibów cystern z paliwem. Atak został przeprowadzony na rozkaz pułkownika Georga Kleina.
SPD spokojna
Sami socjaldemokraci, którzy do jesieni tego roku współrządzili Niemcami, nie obawiają się obarczenia współodpowiedzialnością za wrześniowe bombardowanie. Przed komisją stanie prawdopodobnie były szef niemieckiej dyplomacji, a obecnie szef frakcji SPD Frank-Walter Steinmeier.
- Jesteśmy spokojni. To łatwa do przewidzenia próba wciągnięcia nas (w aferę) - powiedział Arnold.
Polityczne ofiary
W listopadzie w Niemczech wybuchł skandal, kiedy wyszło na jaw, że resort obrony zataił raport żandarmerii wojskowej mówiący o ofiarach cywilnych oraz niewystarczającym rozpoznaniu dokonanym przez pułkownika Kleina.
W wyniku całej afery do dymisji podali się generalny inspektor Bundeswehry Wolfgang Schneiderhan, wiceminister obrony Peter Wichert, a następnie minister pracy Franz Josef Jung, który w poprzednim rządzie kierował resortem obrony.
W ogniu krytyki znalazł się także nowy minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg. Opozycja oskarża go, że przemilczał, iż to grupa talibów i jej przywódcy, a nie porwane cysterny były głównym celem bombardowania.
Źródło: PAP