Tak żona kandydata na prezydenta skomentowała nagraną ukradkiem 11 lat temu rozmowę, w której Donald Trump opowiedział w wulgarnych słowach o agresywnej próbie nakłonienia do seksu świeżo poznanej kobiety. Jednocześnie w krótkim komunikacie Melania Trump poinformowała, że wybaczyła mężowi i do tego samego zachęciła wyborców.
Na zdobytej przez waszyngtoński dziennik taśmie, nagranej potajemnie w 2005 r., zarejestrowano prywatną rozmowę obecnego kandydata Republikanów na prezydenta z Billym Bushem – gospodarzem telewizyjnego programu "Access Hollywood", w którym wcześniej wystąpił nowojorski miliarder. Trump opowiada o tym, jak podrywał zamężną, niewymienioną z imienia i z nazwiska kobietę, chwaląc się, że "mocno się do niej dobierał". Próbował ją całować i nakłonić do seksu, co zostało wyrażone czteroliterowym angielskim słowem "f...".
Trump powiedział następnie, że bardzo się rozczarował, gdy zrozumiał, że obiekt jego awansów "ma wielkie, sztuczne cycki". Na koniec dodał: - Jeśli jesteś gwiazdą, one pozwalają ci na wszystko. Mogę położyć rękę na jej ... i ona się na to zgodzi.
Rozmowa została nagrana kilka miesięcy po ślubie z jego obecną żoną, Melanią. Nie wiadomo jednak, kiedy miał miejsce opisywany incydent.
W sobotnim komunikacie Melania Trump stwierdziła, że słowa męża są niedopuszczalne i obraźliwe. Dodała jednak, że wypowiedzi nie odzwierciedlają człowieka, którego zna. "Ma serce i umysł lidera. Mam nadzieję, że ludzie przyjmą jego przeprosiny, tak jak ja zrobiłam, i skupią się na ważnych kwestiach, z którymi zmierzyć się musi nasz kraj i świat" - czytamy w oświadczeniu.
Republikanie się dystansują
Wypowiedź wywołała burzę w mediach w USA. Komentatorzy podkreślali, że Trump okazał całkowity brak szacunku dla kobiet. Prominentni republikanie zaczęli dystansować się od Trumpa i wycofywać poprzednio zadeklarowane poparcie dla niego w wyborach. Przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan, który miał wystąpić z Trumpem w sobotę na wspólnym wiecu, odwołał swój w nim udział. Pojawiły się nawet pogłoski, że nowojorski miliarder zrezygnuje z kandydowania i jako kandydat do Białego Domu, a zastąpi go obecny kandydat na wiceprezydenta Mike Pence. W nocy z piątku na sobotę (czasu USA) sztab kampanii Trumpa opublikował nagrane wcześniej na video jego wystąpienie, w którym przeprasza za seksistowskie wypowiedzi sprzed 11 lat, ale stara się je bagatelizować i podkreśla, że nagłośnienie ich przez media jest "odwracaniem uwagi" od prawdziwych problemów Ameryki. - Nigdy nie mówiłem, że jestem człowiekiem bez zarzutu i nie udawałem, że jestem kimś innym, niż jestem. Powiedziałem i zrobiłem rzeczy, których żałuję. Słowa opublikowane dzisiaj, nagrane na video 11 lat temu to jeden z tego przykładów. Ci, co mnie znają, wiedzą, że słowa te nie odzwierciedlają tego, jaki jestem. Powiedziałem to, zrobiłem błąd i przepraszam za to - powiedział Trump przed kamerami. Potem jednak kontynuował, rozpraszając wątpliwości, że wcale nie zamierza ustąpić. - Podróżowałem po kraju, mówiąc o zmianach dla Ameryki. Podróże te zmieniły także mnie. Spędziłem czas z matkami, które straciły swoje dzieci na wojnie, z robotnikami zwolnionymi z pracy z powodu przenoszenia fabryk do innych krajów, z ludźmi ze wszystkich warstw społecznych, którzy chcą po prostu lepszej przyszłości. Odczułem pokorę widząc wiarę, jaką we mnie pokładają. Obiecuję, że będę lepszym człowiekiem jutro. I nigdy was nie porzucę - powiedział. Na koniec zmienił temat i zaatakował swoją demokratyczną przeciwniczkę w wyborach, Hillary Clinton.
Autor: kg/kk / Źródło: reuters, pap