Katastrofa na platformie wiertniczej Deepwater Horizon spowodowana była eksplozją metanu - wynika z ustaleń śledztwa przeprowadzonego przez koncern BP. Tymczasem naoczni świadkowie opisują piekło, które rozegrało się przed zatonięciem platformy.
- Ludzie krzyczeli i wrzeszczeli. Skakali poza platformę. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Nigdy - podkreślił pracownik Deepwater Horizon Micah Sandell.
- Wszyscy byli śmiertelnie przerażeni. Nic nie poszło zgodnie z planem, jak powinno - opisywał wydarzenia z 22 kwietnia inny pracownik BP Dwayne Martinez. Zdaniem naocznych świadków nie zadziałały żadne mechanizmy bezpieczeństwa, a oni sami zostali całkowicie zaskoczeni. - Nie było żadnego alarmu. Nie słyszeliśmy żadnego rodzaju alarmów aż do czasu eksplozji - powiedział Martinez.
Wybuch metanu
Według wewnętrznego śledztwa BP, katastrofa została wywołana przez eksplozję metanu. Taki wniosek znalazł się w dokumentach opublikowanych przez Roberta Bea z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, który pracował dla BP jako konsultant określający poziom zagrożeń.
Sam rzecznik koncernu British Petroleum John Curry nie skomentował treści tych dokumentów. Stwierdził tylko, że wszystkie istotne fakty zostaną ujawnione po zakończeniu śledztwa.
Platforma na dnie
Platforma Deepwater Horizon, znajdująca się około 70 km od Nowego Orleanu, zatonęła w wyniku silnej eksplozji, do której doszło 20 kwietnia. W momencie wybuchu na platformie przebywało 126 osób, 11 zginęło.
Plama ropy, która powstała wskutek katastrofy, dotarła do wybrzeży Luizjany i zanieczyściła park narodowy Breton National Wildlife Refuge znajdujący się na Brenton Islands i Chandeleur Islands.
Na dno morskie opuszczono już prawie stutonową kopułę, która ma doprowadzić do ograniczenia o ponad 80 proc. wycieku ropy. Cały system, za pomocą którego paliwo będzie przepompowywane do zbiornika znajdującego się na powierzchni będzie gotowy do niedzieli.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Coast Guard