Gdy podczas prób morskich doszło do rozległej awarii układu napędowego na budowanym w Rosji indyjskim lotniskowcu INS Vikramaditya, szybko wskazano winnego, chińskie cegły termoizolujące. Jak jednak przyznał inżynier odpowiedzialny za budowę, winnymi są rosyjscy robotnicy.
Lotniskowiec doznał awarii podczas prób na Morzu Barentsa. Siedem z ośmiu kotłów dostarczających parę do turbin okrętu wyłączyło się automatycznie podczas rejsu z maksymalną prędkością, bowiem niebezpiecznie się nagrzały. Uszkodzeniu uległa specjalna warstwa izolacyjna w postaci cegieł ognioodpornych, ułożonych na wewnętrznych ścianach kotłów. W rosyjskich mediach szybko pojawiły się komentarze, że wszystkiemu są winne nie spełniające standardów cegły importowane z Chin. Równie szybko zaprzeczyły temu chińskie władze, według których w ogóle takich materiałów do Rosji nie eksportowano. Jednak "nasza" wina Niemal miesiąc później Rosjanie przyznali się, że owszem, doszło do awarii izolacji w kotłach, ale nie z powodu jakości chińskich cegieł, ale rosyjskiej jakości pracy. Otwarcie stwierdził to Igor Leonow, inżynier ze stoczni Siewmasz, odpowiedzialny za całość prac na INS Vikramaditya. - Komisja badająca przyczyny awarii stwierdziła, że zawiniła kiepska jakość wykonania izolacji termicznej w kotłach, za co winę ponosi ich (rosyjski -red.) producent - powiedział Rosjanin w wywiadzie dla strony internetowej "Russia & India Report". - Jakość cegieł, ani to kto je zrobił, nie ma znaczenia - dodał. Jak wyjaśnił Leonow, kotły dla lotniskowca zbudowano w latach 2004-2005 w stoczni Bałtyjskiej w Sankt Petersburgu. W urządzeniach budowanych na potrzeby swojej floty Rosjanie montowali izolację z azbestu, jednak indyjska flota stwierdziła, że chce zastąpić potencjalnie niebezpieczny dla zdrowia materiał cegłami ognioodpornymi. Zgodnie z życzeniem klienta kotły zmodyfikowano. Zbudowano też jeden dodatkowy na potrzeby testów, ale wyłożono go "po swojemu" azbestem, który żadnych problemów nie sprawił i uznano, że kotły działają bez zastrzeżeń. I znów opóźnienie Złą jakość montażu cegieł pracownicy stoczni Siewmasz mieli wykryć dopiero w czerwcu, kiedy zaczęto pierwsze próby prędkości lotniskowca. - Wtedy po raz pierwszy podnieśliśmy temperaturę w kotłach do maksymalnej - powiedział Leonow. Wtedy też doszło do awarii, o której poinformowano dopiero we wrześniu. Inżynier podkreśla, że automatyczne systemy bezpieczeństwa zadziałały "bezbłędnie" i wyłączyły siedem z ośmiu kotłów, aby uchronić je przed przegrzaniem i powstaniem poważnych zniszczeń. Jak się okazało, znaczna część cegieł poodpadała od ścian kotłów. Zdecydowano się jednak kontynuować próby, rezygnując jedynie z rozwijania wysokich prędkości. Lewonow zapewnia, że kotły nie wymagają gruntownych napraw i nie trzeba ich wyciągać z okrętu, co oznaczałoby skomplikowaną i kosztowną operację. Wszystko zostanie dokonane "na miejscu" w stoczni Siewmaszu w Siewierdowińsku. Prace mają zostać zakończone na początku 2013 roku. Naprawy jednak po raz kolejny odwleką termin oddania okrętu klientowi. INS Vikramaditya miała trafić w ręce Hindusów w grudniu 2012 roku, co i tak jest ponad cztery lata po terminie przyjętym we wstępnej umowie. Teraz Rosjanie twierdzą, że zdążą na lato 2013 roku.
Autor: mk/tr / Źródło: indrus.in
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA)