Jeden z czterech niezależnych parlamentarzystów wyraził właśnie swoje poparcie dla australijskiej premier Julii Gillard. Tym samym brakuje jej tylko dwóch miejsc w parlamencie do większości, która pozwoliłaby na sformowanie nowego rządu po sierpniowych wyborach.
Wybory w Australii odbyły się 21 sierpnia. Po dwóch tygodniach żadnemu z ugrupowań, ani laburzystom ani konserwatystom, nie udało się jednak sformować rządu.
Teraz jednak swoje poparcie dla Gillard wyraził Andrew Wilkie, który reprezentuje Denison w Tasmani. Po tej decyzji ugrupowanie szefowej rządu, Australijska Partia Pracy (ALP), może liczyć na poparcie 74 parlamentarzystów.
Walka o głosy
Oznacza to, że laburzystów popiera jeden więcej deputowany niż konserwatywną opozycję Tony’ego Abbotta, jednak to wciąż za mało, by rządzić stabilnie. By ALP mogła rządzić samodzielnie, potrzebuje jeszcze dwóch głosów poparcia.
Teraz trzeba czekać na decyzję trzech niezależnych parlamentarzystów - Roba Oakeshotta, Tony’ego Windsora i Boba Kattera, którzy jeszcze nie zdecydowali kogo poprzeć. W dalszym ciągu prowadzą rozmowy z oboma ugrupowaniami.
Źródło: Reuters, bbc.co.uk