Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wezwał na spotkanie ambasadora Litwy w Warszawie Loretę Zakareviciene w związku z "narastającą na Litwie atmosferą wrogości wobec polskiej mniejszości narodowej".
Chodzi o spotkanie Wspólnej Komisji Sejmu Republiki Litewskiej i Światowej Wspólnoty Litwinów w Solecznikach 11 kwietnia 2011 r. Padły wtedy, jak to ujął MSZ "karygodne stwierdzenia". Chodzi o stwierdzenia, że polskie przedszkola w rejonie solecznickim "wychowują Hitlerjugend" i że polskie szkoły są "rozsadnikami antypaństwowego elementu" i "wylęgarnią piątej kolumny".
"Dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią Pan Maciej Szymański przedstawił pani ambasador nasze zaniepokojenie narastającą na Litwie atmosferą wrogości wobec polskiej mniejszości narodowej" - podało MSZ w komunikacie.
"Za szczególnie naganne uznajemy, iż żaden z uczestniczących w spotkaniu litewskich posłów nie zareagował na te skandaliczne słowa i zachowanie" - napisano.
Dobre potępienie
Jednocześnie - jak to ujęto - doceniono fakt, że "w dniu dzisiejszym, nawiązując do doniesień ze Solecznik, Kanclerz Rządu Republiki Litewskiej Deividas Matulionis, w imieniu rządu i premiera, potępił wszelkie formy podżegania do waśni narodowościowych".
I rzeczywiście, takie potępienie ze strony szefa kancelarii litewskiego rządu dotarło do mediów. "Potępiamy wszelkie wypowiedzi przedstawicieli dowolnych społeczności, które podżegają do niezgody narodowej. Nastroje szowinistyczne, radykalno-nacjonalistyczne na Litwie nie są i nie będą tolerowane, gdyż kształtują one wrogość, oddalają możliwości budowania zgody" - napisał Matulionis.
Rząd się odcina
Również rzecznik prasowy litewskiego premiera Andriusa Kubiliusa odciął się od wypowiedzi nauczycieli: - Nie pozwolimy, aby radykałowie wzięli górę. Rząd (litewski) chce, aby emocje odłożyć na bok, aby normalny dialog (z Polską) był kontynuowany - powiedział Virgis Valentinavicius.
Źródło: MSZ, Reuters