Kurdowie i Turcy nie potrafią żyć w pokoju. Jakby na potwierdzenie tych słów, w Stambule Kurdowie starli się z policją. Do zamieszek doszło też na wschodzie kraju, na granicy z Iranem.
Największe miasto w Turcji stało się areną walki między protestującymi i policją, gdy ci pierwsi postanowili dotrzeć na Taksim - główny plac miasta - mimo obowiązującego tam zakazu publicznych zgromadzeń. Wtedy policja użyła gazu łzawiącego do zatrzymania zwolenników Partii Pracujących Kurdystanu.
Drugim niespokojnym w niedzielę miejscem było kurdyjskie miasto Jusekowa. Zgromadzeni tam ludzie dali wyraz niezadowoleniu na wiadomość, że na wschodzie kraju ma się pojawić premier Turcji Recep Erdogan.
Od wielu lat Kurdowie z Partii Pracujących Kurdystanu walczą z Turcją o utworzenie niezależnego państwa. Ostatnie miesiące stały pod znakiem tureckich nalotów na bazy PKK i w odpowiedzi zamachów na tureckich żołnierzy.
W sierpniu PKK wysadziło też ropociąg na wschodzie kraju, Partię Pracujących Kurdystanu podejrzewa się też o przeprowadzenie krwawego zamachu w Stambule. CZYTAJ WIĘCEJ
W sumie, podczas ciągnącego się prawie ćwierć wieku co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób. Po stronie tureckiej ok. 30 tys. Kurdów być może nawet kilka razy więcej.
Źródło: Reuters