Kolejna odsłona skandalu z wadliwymi implantami piersi. 1700 kobiet wygrało sądowa batalię z niemiecką firmą TUV Rheinal, która wydawała ich producentowi unijne certyfikaty bezpieczeństwa.
Skandal z implantami wybuchł w 2010 r., kiedy wyszło na jaw, że francuska firma PIP (Polly Implant Prothese), jeden z największych producentów sztucznego biustu w Europie, produkowała implanty z żelu silikonowego o zaniżonym standardzie, co prowadziło do pękania implantów i częstych stanów zapalnych u kobiet. Firma została zamknięta, jej właściciel stanął przed sadem, ale sprawa nie dobiegła końca.
Sześć firm dystrybuujących implanty oraz ok. 1700 poszkodowanych kobiet pozwało firmę TUV Rheinlan, która przyznała unijne certyfikat bezpieczeństwa PIP. Domagali się odszkodowań, na łączną sumę 50 mln euro.
Cukiernik i kucharz
Teraz francuski sąd przyznał im rację i orzekł, że niemiecka firma "zaniedbała obowiązek czujności". BBC informuje, że wyszło na jaw, iż pracownicy TUV Rheinlan nie byli odpowiedni przeszkoleni. Jeden z nich miał dyplom kucharzy, inny był cukiernikiem.
Z kolei podczas przesłuchania Jeana Clausa Musa, założyciela firmy PIP, wyszło na jaw, że podczas inspekcji kazał pracownikom ukrywać silikon o zaniżonym standardzie. Jego proces wciąż się toczy.
Na mocy wyroku każda z kobiet, które pozwały TUV Rheinlan, wstępnie otrzyma po 3000 euro. Kwota zadośćuczynienia umożliwić ma klientkom PIP usunięcie wadliwych implantów. Zakłada się, że wyrok spowoduje ujawnienie się innych kobiet, które jak dotąd nie zgłosiły sprawy do sądu.
Niemiecka firma już zapowiedziała odwołanie się od wyroku.
Autor: EFr//bgr / Źródło: BBC News
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org | wikipedia.org